sábado, 6 de diciembre de 2014

LA MINA DE AZUFRE DE KAWAH IJEN.

Si el espectáculo natural del volcán Kawah Ijen me había impresionado, no tendría palabras para decir lo que sentí al ver a los mineros trabajar en este lugar. La belleza del lugar quedó en un segundo plano, cuando descubrí a estos hombres convertidos por obligación en superheroes.
Aquí en el cráter del volcán , los mineros extraen azufre desde hace mas de 50 años, es el azufre mas puro de Indonesia y este se emplea para diversos fines. La empresa que lo explota( nunca mejor dicho) es china y los salarios son miserables. Estos mineros cobran la miseria de 800 rupias( unos 5 céntimos de euro) por kilo de azufre.
El trabajo consiste en sacar azufre del cráter y traerlo hasta la base de la montaña, a unas dos horas de recorrido; los mineros sacan y transportan a hombros unas cantidades cercanas a los 80 kg unas dos o tres veces por día, en largas y costosas jornadas de trabajo, que muchos inician por la noche para evadir la calor del día.
El trabajo es brutal, tienen que entrar en las nubes tóxicas, extraer el azufre que emana en superficie de las brechas del volcán y que se solidifica al contacto con el aire y cargarlo durante varias horas, dos o tres veces, esto les supone finalmente un salario miserable, su salud y una esperanza de vida corta.
Cuando vi los rostros destapados de esta gente adentrándose en las nubes sulfurosas con sus barras de hierro para romper pedazos de azufre, mi vida se hizo insignificante y las lágrimas recorrieron mi rostro, nada parecía tener sentido, el trabajo de estas personas era inhumano..........¡Y ELLOS AÚN ME SONREÍAN! no podía creerlo, su trabajo en esas condiciones no había aplacado su dignidad, su derecho a sonreír y pensar en un futuro mejor. Digamos que para muchos sus trabajos son un infierno, pero para esta gente, literalmente trabajan en el INFIERNO.
Cuando me explicaron sus salarios, sus largas jornadas de trabajo mi piernas temblaban, y en mi cabeza solo surgía la palabra suerte, suerte de haber nacido en un lugar diferente , donde las miserias quizás no puedan ni siquiera tener ese nombre.
Nuestro guía que se llamaba Chong, había trabajado allí dos años, su padre al que conocimos llevaba la friolera de 27 años y nos contaba que no soportaba aquel trabajo y decido irse los meses que tenía libres, pues en la mina trabajan un mes si otro no(por lo que el salario es aun mas miserable al dividirlo en dos meses) al puerto que trae y lleva pasajeros a Bali, allí comenzó a aprender ingles hablando con los turistas y luego el azar le regalo un nuevo trabajo como guía en el volcán. A su padre le brillaban los ojos cuando le veía con nosotros, quizás agradeciendo el futuro menos aterrador de su hijo y a mi me brillaban los míos de la emoción cuando hablaba o compartía palabras con los mineros que bajaban o subían en busca de ese azufre tóxico para sus vidas......
Vuestras sonrisas, vuestras amables palabras, vuestro trabajo os hacen merecedores de la palabra superhéroe, cargáis la miseria a vuestras espaldas y regaláis vida con vuestras sonrisas y miradas...
A día de hoy es el oficio mas duro que he visto en mi vida.














                                                                                                                                                                                   photos by Laure






our guide Chong with his dad, who works at Ijen/ nasz przewodnik Chong ze swoim tatą pracującym w Ijen/ nuestro guia Chong y su padre- minero en Ijen


Ijen was beautiful, but our visit there felt just awkward most of the time. It is not just a natural tourist attraction, it is also a place where people work. And we were there taking our few pics and then going back to our lives, the miners do not have a choice...
Sulfur mining is probably one of the most difficult occupations that exist. Sulfur, that comes out from an active vent is liquid and red and when it pours down the special pipes it turns yellow. To pick up the hardened sulfur, miners must enter the toxic sulric gas cloud. Most of them don't have any whatsoever protection. Gasmasks are too expensive, some of them just put a wet piece of fabric on their mouth. But the job is not finished yet. The sulfur must get transported to a sugar refinery, that buys the sulfur. They carry the sulfur two or even three times a day in double baskets on their arms. Each time they carry about 80kg, and the way is long and hard (about the same as we got to walk). It is easy to fall down the rocky path...
1kg of sulfur is payed about 800 IRP- about 0,05 euro. They work for a whole month, then go back home for another month, so everything they earn must be devided for two months of living. In their time off most of them work on the rice fields in their villages.
The miners don't have no insurance- if anything happens... they loose their job, their income and have to pay the medical expense on their own... There is no retirement either... 
And they do all of that with the biggest smiles on their faces, wearing "I love BWI " T-shirts that the chinese company, they do their slavework for, had given them... which seems like a bad joke...
More about conditions of work at Ijen can be found in this documentary: http://www.workingmansdeath.at/

Ijen to miejsce piękne, jednak nie do końca mogliśmy cieszyć się widokami, widząc pracujących tu ludzi. Tuż obok jeziora wydobywa się siarkę. Jest to miejsce ekstremalne, gdzie tak naprawdę nikt nie powinien się zbliżać, a górnicy spędzają tu połowę swego życia. Dziwne to uczucie być turystą w takim miejscu, patrzeć jaki to ciężki kawałek chleba i wiedzieć, że my opuszczając Ijen wrócimy do naszego wygodnego życia, natomiast ci robotnicy wyboru nie mają.
Siarka wydostaje się na powierzchnię w postaci płynnej, spływając po ceramicznych rurach zastyga w końcu na piasku. Tu do dzieła wkraczają górnicy, którzy odłupują kawałki siarki i ładują ją do koszyków. Wszystko to odbywa się w mocnym wietrze, w dymie, siarkowym pyle i oparach trującego gazu siarkowego. Większości robotników nie stać na maski, noszą oni co najwyżej mokrą tkaninę wokół ust i nosa. Na wydobyciu siarki ich praca się jednak nie kończy. Siarkę trzeba jeszcze przetransportować do skupu. Każdy z górników posiada podwójny kosz, który dźwiga na barkach. Trasa do pokonania jest długa (ok 2-3h) i niełatwa. Często zdarzają się obsunięcia terenu kończące się upadkiem wgłąb krateru. Każdy ładunek to ok. 80kg. Trasę z ładunkiem górnicy pokonują 2 a nawet 3 razy w ciągu doby. Każdy kilogram to ok 0.20 zł, jednak przy wydobyciu pracuje się przez miesiąc, mając następnie obowiązkowy miesiąc przerwy, więc zarobki wystarczyć muszą na dwa miesiące. W czasie "wolnym" większość górników zamiast odpoczywać, pracuje przy uprawie ryżu.
Niestety, chińska firma BWI  'zatrudniająca' górników nie zapewnia im żadnej pomocy socjalnej. Górnicy nie są ubezpieczeni a wypadek przy pracy skutkuje jej utratą. Oczywiście koszty leczenia muszą pokryć sami (oprócz wypadków, plagą są choroby układu oddechowego) natomiast o emeryturze mogą zapomnieć- coś takiego tu nie istnieje... Wiedząc to wszystko i widząc uśmiechnięte twarze górników i ich koszulki: "kocham BWI" (prezenty od firmy) czuliśmy się bardzo nie na miejscu...
Tutaj znajdziecie film dokumentalny nt. niewolniczej pracy m.in. w Ijen: http://www.workingmansdeath.at/

No hay comentarios:

Publicar un comentario