viernes, 30 de diciembre de 2016

3 MESES EN TERRITORIO DE PANAMÁ.


Panamá fue nuestro hogar por 3 meses, aún recuerdo que cuando nos pusieron algunos problemillas en la frontera para entrar, pensé que no nos quedaríamos mucho tiempo. Me alegro de haberme equivocado.
Chiriquí tierra panameña para unos, tierra chiricana para otros fue el preludio de una estadía hermosas y duradera. Aquí nos recibió una hospitalidad que ya no nos abandonaría por tres largos y emocionantes meses.
Durante nuestro periplo entre Chiriquí, Bocas del Toro, Ciudad de Panamá, Portobello y nuestro amada Jaqué en los confines del Darién, innumerables son los recuerdos que atesoran mi alma.
Panamá ha dejado una huella imborrable en nosotros, un lugar al que retornar debe ser una obligación.
Jaqué es la estrella de este firmamento terrestre que pudimos recorrer, donde el alma y la vida se quedaron para siempre, un lugar y unas gentes que viajan con nosotros.
No puedo mas que agradecer cada instante compartido con cada uno de aquellos que nos regalaron tanto a cambio de nada.......

Before visiting Panama I had really no idea what to espect. It´s not a very known destination, and apart from the channel, hats and papers, there is not much you hear about the country. Also, most backpackers just quickly pass the country because it´s rather on the expensive side..
Panama was a great surprize- we loved it!It´s a very modern country with so much connection to the past- incredible, especially considering how young the nation is. Even the huge american influence didn´t distroy the roots of the local culture. I saw people proud of who they are and of the beautiful place they live in.
 I am sure that it helped to have dear friends here that made it possible for us to enjoy the country slowly and without stressing about accomodations or food. In them we also found great guides to Panamas history, culture and politics- Thank you so much for that Nellys, Amilcar, Esther, Magdalena, Michelle, Beatriz, Rick, Papito and all the others!
I would definately want to go back and see and enjoy much more of Panama in the future. Once again I am leaving a place with a feeling that there is so much more to explore!
Panama is so diverse- from the caribbean beaches of Bocas de Toro, to the green, cold hills of Chiriqui, from the amazing capital to the faraway jungles of Darien, from the beaches at the Pacific ocean to the Kuna territory that we missed on visiting.... 

O Panamie slyszalam wczesniej zaledwie w powiazaniu z historia kanalu, mowiac o slynnych lokalnych kapeluszach oraz mniej chlubnej historii z papierami.... Czesto podrozujac ma sie jakas wizje miejsca, do ktorego sie udajemy- czasem zgodna z prawda, czasem zupelnie odlegla od rzeczywistosci. W przypadku Panamy nie mialam w glowie zadnych stereotypow, na ktorych moglabym oprzec swoje oczekiwania. Nawet relacje innych podroznikow nie pomagaly, bo wiekszosc przez Paname po prostu przemykala, uciekajac przed wysokimi cenami.
W tym przypadku nie mozna mowic wiec nawet o zaskoczeniu- Panama po prostu mnie zauroczyla.
To prawda,kraj jest bardzo nowoczesny i nieco drogi, ale mimo ze jako panstwo liczy sobie niewiele lat, jego mieszkancy zdolali zbudowac niezwykle poczucie jednosci, dume z powodu tego kim sa i w jak pieknym miejscu mieszkaja. Panama to twor najnowszej historii, ale zamieszkali tu ludzie zachowuja swe bogate zwyczaje- dodajac kolorytu narodowej roznorodnosci. Panama to prawdziwy wielokulturowy tygiel, przynoszacy mi na mysl Malezje. Sa tu plemiona rdzenne, nadal pieczolowicie kultywujace swe zwyczaje. Duza czesc spoleczenstwa ma w sobie krew Hiszpanskich kolonizatorow, sporo tu Kolumbijczykow (starej i nowej emigracji) oraz Wenezuelczykow. Budowa kanalu dodala tez sporo do etnicznego dobrobytu: sa tu potomkowie Amerykanow, Francuzow i innych Europejczykow (w tym Polakow!) oraz Azjatow- przede wszystkim Chinczykow. Jest wreszcie czarnoskora ludnosc Karibow i wybrzeza Pacyfiku.
Panama jest zroznicowana rowniez pod wzgledem krajobrazow- sa tu zimne stoki gorskie Chiriqui, gdzie w wulkanicznej ziemi hoduje sie warzywa. Sa plaze pacyfiku i Karaibow. Miasto Panama czaruje mieszanka nowoczesnosci i historii. Jest terytorium Indian Kuna, ktorego tym razem nie udalo nam sie odwiedzic i jest dziewicza dzungla przesmyku oraz Darien- dzikie i odlegle.  Fauna i flora sa bogate i rownie roznorodne.... 
Po raz kolejny wiec opuscilismy nowopoznane miejsce z poczuciem niedosytu i zamiarem powrotu.


FOOD/ COMIDA/ JEDZENIE

The food is similar to what you find in Costa Rica or Colombia. Rice and beans are the basic but if you love fried plantains as much as we do, you won´t be disappointed;) Also, the corn tortillas from Panama are pure heaven! they actually look  more like arepas, but are ofet eaten fried and are cruchy on the outside and delicate on the inside. We also made a tasty discovery here: bollos, corn tough boiled in banana leaves, sometimes mixed with coco. Yummmm!!!

W Panamie je sie podobnie, jak u sasiadow w Kostaryce czy Kolumbii. Podstawa diety to ryz z fasola, przy czym dostepne sa  rozne rodzaje fasoli- jest w czym wybierac! Podstawa naszej diety byly tutaj smazone platany- tzw patacones (frytki schowajcie sie;) ). Panamenczykom swietnie wychodza kukurydziane tortille! Sa one grube jak poludniowoamerykanskie arepas, zolciutkie, chrupiace na zewnatrz i niezwykle delikatne w srodku. Moim odkryciem byly bollos- masa kukurydziana gotowana w lisciach banana, czasem po zmieszaniu z kokosem. Taka uboga wersja tamales- ale przepyszna, szczegolnie podpieczona na patelni!

veggie paradise/ weganski raj bananowo- fasolowo- ryzowy

borojo/ cacao/ coco/ zapote
tortillas and patacones


bollo
desserts and duros (frozen shaved ice with fruit syrup)
ñame, green papaya and papaya root
envueltos or bollo de arroz (soaked and grind rice with ripe plantian, ginger and coconout milk)
panama breakfasts and rice with guandu beans with coco
TRANSPORT




SLEEP/ DORMIR/ NOCLEGI
We only paid for accomodation twice- first time for a tent in Bocas and the second, for three nights at a hostel in Panama City (overrated, expensive, overcrowded and infected with bedbugs: do not recommend Luna´s Castle). We were lucky enouch to have our beautiful friends to offer us a place to stay- otherwise accomodation can be pricey in Panama- probably the most expensive part of travelling around here.
Za noclegi placilismy tylko dwa razy- raz spalismy pod namiotem, pozniej spedzilismy trzy noce w hostelu w Panamie- drogim, zatloczonym i zapluskwionym. Noclegi to chyba najdrozszy wydatek jesli chodzi o podrozowanie po Panamie, wiec naprawde jestesmy wdziedzni losowi za wspanialych przyjaciol i ich cztery sciany:)



OTHER/ OTROS/ INNE









KUNA PEOPLE/ Indianki Kuna
Ngobe
Embera


body painting with Jagua seeds by Embera people/ malowanie ciala barwnikiem z nasion Jagua- tradycja Indian Embera

Chiriqui flag


sábado, 24 de diciembre de 2016

NUESTRA VIDA EN JAQUÉ.

Ya podemos decir que tuvimos una "Vida en Jaque´", tamaño privilegio este del viaje.
Gracias a la oportunidad que nos brindaron Michelle y Beatriz de ser voluntarios en los distintos proyectos: Escuelita de la Paz / Jardines en Balsas/ Proyecto de Conservación de Tortugas Marinas de Jaqué, fue que nos labramos una vida que recordar en un hogar privilegiado, rodeados de nuevos amigos y nuevos y poderosos recuerdos.
Si bien los proyectos ocuparon la mayor parte de nuestros días, también tuvimos tiempo tiempo de disfrutar del lugar y de la gente, de crear ciertas rutinas y de aprovechar para aprender al máximo de cada encuentro.
Pasear por las calles sintiéndonos unos lugareños mas, compartir días de intercambios culinarios, compartir momentos de alegría en la playa o en el río, disfrutar de la compañía de los nuevos amigos y hacer de nuestros días "un no parar", hicieron que dos meses se convirtieran en toda una vida.
Visitábamos a nuestros amigos a sus casas, invitábamos a los niños a nuestro hogar, seducíamos a la noche de rumba desde alguna carcajada o nos íbamos a trabajar a las fincas de los amigos para truequear horas de trabajo por plátanos, arroz, maíz, ñames, otoes y abrazos.
Nuestra vida en Jaqué no fue tan distinta a la de otras veces, se basó en ser felices y en aprovechar el privilegio de tener un hogar confiscado como voluntarios, de poseer ciertas rutinas que amábamos como era trabajar con la tortugas , en los jardines y huertos o en la Escuelita de la Paz.
Digamos que fue una vida hermosa, en un lugar hermoso y llena de gente hermosa.
De nuevo un lugar remoto , se convertía en cercano, de nuevo gente extraña en hermanos y de nuevo el viaje nos regalaba un destino lleno de tantos recuerdos, que mi alma llora de alegría al evocarlos.
GRACIAS JAQUÉ, ETERNAMENTE GRACIAS POR TANTO.











Lobo ;)















NUESTRO HOGAR EN JAQUÉ.














Two months is enough time to become a part of a place. We made friends in Jaque and had our routines. We knew most of the people and everyone knew us. We had our dog (we took care of Papito´s dog Lobo, while Papito was away for over a month) and we had our  beautiful home here (Casa de Voluntarios is the house of Beatriz, who let´s the volunteers stay here). We knew where to get bananas,where the fruit trees grow and where to buy our veggies (Aida and her homegarden saved our lives and dinners many times). We had people to chat with about politics and about the weather and places to go to spend a lovely afternoon in nice company (like Delio and Marias house)´.
.....and we miss it all terribly.... Jaque that became the capital of the world for us and the beautiful people that rule our hearts!

Przez dwa miesiące można stać się częścią miejsca, wtopić w przestrzeń i wrosnąć w pamięć. Myślę że tego czasu wystarczylo abyśmy my stali się częścią Jaque, bo Jaque na pewno stało się częścią nas.
Znaleźliśmy tu przyjacio,mieliśmy nawet psa (Lobo to pies Papito, którym opiekowaliśmy się przez ponad miesiąc nieobecności jego właściciela). Dom Beatriz stał się naszym domem.
Wiedzieliśmy gdzie rośnie dzika juka, owocowe drzewa, kogo poprosić o banany i gdzie kupić fasolę i pikantne papryczki. Znaliśmy sąsiadów- bliższych i dalszych- tych z ktorymimozna było pogadać o polityce i tych od pogawędek o pogodzie. Cudowne popołudniowe uczty fundowali nam Delio i Maria, a diomedes i Abelares snuli opowieści o życiu w dżungli. Floralba i Marisol doradzały nam w sprawie roślinnych remediów a Aida dostarczała warzyw z ogródka.
Strasznie tęsknimy za tym miejscem, nasza dwumiesięczną małomiejską rutyną i pięknymi ludźmi.