sábado, 24 de diciembre de 2016

JAQUÉ -CHEPIGAN- DEPARTAMENTO DEL DARIÉN.

Describir Jaqué es difícil para mi, pues el paraíso es indescriptible. Pero haré un esfuerzo.
Jaqué es una pequeña población de unas 2000 personas, situada en la provincia panameña de Darién en el distrito de Chepigana. Digamos que es el último gran núcleo de población en la costa pacífica a escasos kilómetros de la frontera colombiana.
Jaqué podemos situarlo en las entrañas del Darién, en la comarca Emberá-Waunaan. Aquí habitan indígenas de ambas etnias, lugareños afro descendientes y colombianos desplazados por el comflicto armado del país vecino. Entre todos crean un amalgama noble y alegre que cultiva las cuencas del río Jaqué, poseen ganado o se dedican a la pesca.
Jaqué es un lugar colorido, de casas con pequeños terrenos adyacentes, construidas en su mayoría en madera. 
Sus calles se entremezclan o se pierden en trochas y la vida es pausada y divertida los fines de semana.
Se puede llegar a través del Océano Pacífico en barcos desde Panamá o en lanchas desde otros puntos del Darién. No hay carreteras ni vehículos y pequeñas avionetas llegan los viernes o lunes.
Este fue nuestro hogar durante dos meses y recorrerlo cada día para rebuscar entre sus colores y bondades un placer inaudito.





































Once a week a cow gets butchered in the center


This is our Jaque- at the end of the world, distant and unkown- even for the Panamanians. It has a bad fame that has not much to do with the reality- the history did touch the region in a cruel way, but now the place is calm and only the stories people tell remind of it´s conflicted past.
Jaque is not specially beautiful- just a typical small town with several main streets and no real central square... The rhytm of life is dictaded here by the tides. Life goes slow- in the hottest hours there is nobody on the streets and even later, when kids leave school, there are no crowds in the town. People just sit at their front porches watching life go by. Everybody knows everyone.
In the night some of those lazy streets of the center turn into party zone with music blasting  at highest volume and people eating, drinking and dancing.
There is one internet point, health center, schools, several churches, tiny shops in almost every house and a newly opened colombian consulate. Kids can play video games at Macario´s shop and adults play billard at the bars or play football at the playground.
We called Jaque our own Macondo- a place where you look for no reasons, things just happen and you take them as they come. You ask no questions, just watch things happen- with their own rhytm.

Oto nasze Jaque- wioska na końcu świata. Nie słyszała o nim nawet większość Panamenczykow,a ci co słyszeli, nigdy nie byli, znają tylko z mediów krwawe historie z czasów zbrojnych konfliktów w Kolumbii oraz opowieści o porwaniach i narkotykowych kartelach.
O tych smutnych wydarzeniach dziś świadczą jedynie opowieści mieszkańców. Jaque ma swoje problemy, jednak od dawna jest miejscem spokojnym i bezpiecznym.
Jaque nie jest ładne- jego urok leży wyłącznie w otaczającej miasteczko przyrodzie a sama miejscowość to zlepek architektonicznych eksperymentów jej mieszkańców. Nie ma tu głównego placu, całość to kilka głównych ulic połączonych walącymi się mostami i zalewanymi morską wodą ścieżynkami. Rytm dnia wyznaczają tu przypływy, które w epoce deszczowej często zalewają miasto. Życie toczy się tu wolno i leniwie- w najgorętszych godzinach dnia na ulicach nie spotka się nikogo, a nawet kiedy upał zelżeje a dzieciaki wychodzą ze szkoły, na tłumy nie można narzekać. Ulubioną rozrywką jest siedzenie cieniu ganku i przyglądanie się sporadycznym przechodniom.
Jest tu mały szpital, kilka barów, sklepiki są prawie w każdym domu. Jest jeden punkt internetowy (w którym nawet czasami jest internet), kilka kościołów, szkoły oraz nowootwarty kolumbijski konsulat. Dzieciaki grają w gry komputerowe w sklepie u Macario a dorośli grają w bilarda albo w piłkę na placu zabaw.  W Zona Libre- dzielnicy przy lotnisku, zamieszkałej przez przesiedlonych tutaj po trzęsieniu ziemi Indian, półnagie dzieciaki strzelają do siebie z łuku. Bezdomne lub zapomniane przez właścicieli psy walczą z sępami o śmieci, które odkrywa rzeką podczas odpływu.
My nazywaliśmy Jaque naszym Macondo- miejscem bez sensu, gdzie o nic się nie pyta, nic nie ma przyczyny, a wydarzeniapo prostu są, co przyjmuje się jako oczywiste- życie się toczy- samo, obok, własną droga...

No hay comentarios:

Publicar un comentario