viernes, 15 de diciembre de 2017

CRIQUE GREGOIRE.

La "Crique" Gregoire se encuentra sobre el río Sinnamary, a una media hora desde el embalse de "Petit Saut" en piragua.
Durante el tiempo que llevamos en Guyane hemos tenido la oportunidad de poder disfrutar de este lugar varias veces, gracias a nuestros amigos que nos han llevado tanto a pasar el dia como a pernoctar en un "carbet" en nuestras hamacas y pudiendo hacer expediciones nocturnas para buscar la fauna a la luz de las estrellas.
Ademas, para llegar a las cascadas uno debe andar entre una y dos horas entre la selva, regalandose con los colores, los sonidos y la grandeza de la vida.
Navegar por la inmensidad del Sinnamary y por las entrañas de crique Gregoire es alucinante, divertido y sobretodo hermoso, con todo lo que la naturaleza ofrece.
Naturaleza y amigos, siempre son un plan perfecto.


































Petit Saut Dam on the side of river Sinnamary

(EN)
When you live in Guiana, you will sooner or later need to learn what´s a crique. In french the term is usually used to describe a small baym but in Guiana it´s meaning lies very close to the english creek-it´s actual ethymological root. A crique is a tiny forest river. There are lots of them here in Guiana and most of social/ outdoor life of the region concentrates on these little creeks and carbets- open wooden cabins, that are built all over Guiana at riverbanks.
Yeps.... I am convinced that Guiana can be described by only these three terms: crique, carbet and ti´punch (a drink made with rhum, lime and sugarcane syrup).

Our first few real (overnight) crique/carbet advantures were at Crique Gregoire, a creek that joins the Sinnamary river just before the dam of Petit Saut. We had the opportunity to spend some time here with some young biologists (and privately our friends), who made our iniciation in the local carbet way of life.
The carbet (wooden cabin) is only available by boat, and on the few occasions we had taken the small boat on all the possible times of day and night, in rain, sunshine and early morning fog. We had the opportunity to explore the other surrounding creeks, come face to face with wildlife (birds, boas, caimans. insects, fish and amphibians...)
The highlight of Crique Gregoire is the cascade (Chute Gregoire). In order to get there, you need to traverse the jungle and several creeks (we did the the best possible way-barefoot!). The sweaty walk through the tropical forest takes about an hour, but is absolutely stunning!And the cascades are not only a beautiful, sacred space, where you feel close to the heart of nature.... it´s waters are also the best refreshing you could ever ask for after running around in the jungle.

*********************************
(PL)

Mieszkając w Gujanie szybko odkrywa się jądro, wokół którego kręci się tutejsze życie. Są to trzy słowa: crique, carbet and ti´punch. Ok... to trzecie to tak naprawdę dwa slowam a jego definicją zajmę si przy innej okazji (to tutejszy koktajl na bazie rumu).
Skupmy się jednak na dwóch pozostałych, bo staną się one bazą do większości naszych opowieści o Gujanie,
Gujana jest miejscem podmokłym, niemalże płaski terez pokrywają prawie caslkowicie tropikalne lasy poprzecinane gęstą siecią rzek i strumyków. Te małe rzeczki i strumienie to właśnie crique. Słowo to pochodzące od angielskiego creek, zachowało w Gujanie swoje pierwotne znaczenie (w metropolii jest używane rzadko i tylko aby opisać małą zatokę na łódki). 
Życie społeczne, rodzinne spotkanie, firmowe imprezy, długie weekendy, leniwe popołudnia, wypady na ryby.... wszystkie one skupiają się właśnie nad tymi niezliczonymi strumykami, dopływami większych rzeczek, które z kolei łączą się w rzeki itd. Mapa regionu jest naprawdę o wiele ciekawsza jeśli się skupimy na ciekach wodnych, zamiast sieci dróg (bo o sieci w tym drugim przypadku mówić nie można.....) Wodny labirynt zdecydowanie sprzyja więc rzecznej turystyce.... dzięki czemu zrozumiałe jest, że większość tutejszych rodzin posiada lodkem albo chociaż kajak, a często myśl o kupnie motoru do łódki pojawia się zanim przychodzi czas na samochód....
Aby jednak nad rzeczkami móc wygodnie spędzać czasm potrzebne jest drugie słowo klucz, czyli carbet, Jest to chatka letniskowa.... a raczej dach na drewnianych palach, Taka otwarta konstrukcja, której korzenie leżą w budownictwie amazaonskich indian, jest tu bardzo typowam a jej otwarty charakter jest zrozumiały w klimacie gdzie ochrona przed słońcem i deszczem jest priorytetem, ale biorąc pod uwagę wysokie temperatury, wentylacja jest niemal równie ważna..... 
Carbet posiadają niemal wszyscy, A jeśli nie mają własnego, to ktoś z ich rodziny lub przyjaciół ma. Są też carbets które należą do instytucji, które można wypozyczacm rezerwować..... choć oczywiście squatiowanie jest też dość popularne.... szczególnie w ciągu tygodnia, kiedy spotkanie właścicieli jest mniej prawdopodobne.... ale tę historię pozostawię na inną okazję.
W carbet śpi się w hamaku. scenariusz jest prosty. Pada hasło Carbet. Organizuje się transport (niektóre carbet dostępne są samochodem, do większości trzeba dopłynąć łódką). Szybkie zakupy prowiantu w ¨chinczyku¨ na trasie..... A po dotarciu na miejsce błyskawiczne rozpięcie hamaka. I tyle.... można się już skupić na kąpielach w rzece (jeśli nie ma w niej kajmanów), wakeboardm łowienie ryb, gry na świeżym powietrzu,hamakowa drzemka pod pretekstem czytania, grill, ognisko.... No wiecie o co chodzi?

Jedną z naszych pierwszych wycieczek pod znakiem crique/carbet były kilkakrotne wyprawy na Crique Gregoire. Rzeczka ta, będąca dopływem rzeki Sinnamary, łączy się się z nią tuż za tamą Petit Saut. Dotrzeć do niej można jedynie drogą wodną. My co prawda łódki nie mamy, mamy za to znajomości, czyli naszych przyjaciół, biologów, którzy pracują przy tamie, badając m.in jej wpływ na środowisko. Oni właśnie mają łodzie oraz dostęp do carbet na rzece!W dodatku zdaje się że lubią z nami spędzać czas, więc Crique Gregoire poznaliśmy o wszystkich porach dnia i nocy, ciesząc się także wycieczkami na inne okoliczne rzeki oraz poznając prod ich wprawnym okiem okoliczną faunę i florę.
Największą atrakcją na rzece Gregoire, oprócz kajmanów i nocnych wypraw łodzią oraz gęstej dżungli odbijającej się w tafli wody, jest wodospad noszący tę samą nazwę, co rzeka. Aby go odnaleźć, trzeba przygotować się nas porządny spacer. Jest to ponad godzinny marsz przez dżunglę (zmęczenie można więc tu pomnożyć przez ilość potu, który po nas spłynie.... w końcu dżungla to taka tropikalna odmiana sauny). Trasę przecinają liczne potoki i strumienie, czasem dość wartkie-co zależy od pluywow morskich oraz poziomu wody regulowanego przez tamę. Strumienie te, sięgające miejscami po pachy, nie zawsze opatrzone są mostem(czyt. przewróconym drzewem), co sprawia że taki tropikalny spacer po lesie jest czasami lepszy niż wesołe miasteczko.... atrakcji nie brak. Wspominałam już, że jak na gujańczyków przystało, przez dżunglę maszerowaliśmy boso!?
Na koniec czeka jednak cudowną wisienką na torcie: wodospad i jego zimna, orzeźwiająca woda. Skały idelane do wspinaczki, szum robijajacej się o nie wody, gęsia skorka po zanurzeniu i cudowny szok temperaturowym kiedy czysta woda zmywa z nas to, co wycisneła z nas dżungla.
Tylko szkoda, że z takich magicznych miejsc trzeba czasem wrócić do rzeczywistości....