Llegaron a Kupang Dragan y Peter y con ellos llegó de nuevo la amistad. Los cuatro planeamos pues, irnos a la vecina isla de Rote, conocida por ser un destino de surferos.
Desde Kupnag nos embarcamos en el ferry matutino y dos horas después arrivamos a Ba'a, la ciudad portuaria de la isla, y desde aquí cogimos un bemo(furgoneta local de transporte de pasajeros) para irnos al extremo oeste de la isla, a la aldea de Nemberala.
La aldea parecía sacada de un cuadro pintado en acuarela, un cuadro de esos al que puedes mirar anonadado durante un tiempo.
Nemberala estaba llena de cerdos, gallinas, cabras y vacas por todas partes que merodeaban en busca de comida, la costa era una basta extensión de cocoteros y la orilla era un mosaico de algas dispuestas a secarse.
La gente era bastante agradable y amigable, muchos dedicados al cultivo de algas, la pesca o sin más al devenir de los días. Cada familia vivía en casas bajo plantaciones de cocoteros, rodeados de animales y de una manera muy sencilla. Los niños caminaban cada mañana rumbo al colegio que se encontraba junto a lugar donde estábamos alojados y jugaban a diversos juegos con canicas o gomas.
Pero la mayor de las sorpresas fueron los atardeceres, brutales ellos, en colorido y belleza.
Cuatro días aquí nos supieron a poco, pero disfrutamos junto a Peter y Dragan de unos día fabulosos, entre algas, cerdos y cocoteros que quedan como uno de los destinos mas agradables del viaje.
with Peter and Dragan, who accompanied us on this trip |
photo by Peter |
Peacefull, slow, idyllic countryside. People living their lives with the rhytm of the nature, farming algues or fishing. It is clean, it is calm, the livestock animals like pigs, hens or goats walk freely around... and coconut trees grow everywhere. Is there a better definition of perfect?
Oh yeah, and the sunsets- golden and unreal- like Nemberala itself.
Kilka niewygodnych godzin w busach i na zbytnio wychłodzonym klimatyzacją starym promie to niewielka cena, jaką trzeba zapłacić aby znaleźć się w raju. Miasteczko Nemberala leży na małej wysepce o nazwie Rote. Miejsce to będzie dla mnie na zawsze synonimem idealnej sielanki...takiej z książęk a la "Ania z Zielonego Wzgórza" tylko ze scenerią pełną kokosowych palm.
Jest tu czysto, wszystkie domy są zadbane i otoczone niskimi ogrodzeniami, zbudowanymi z pieczołowicie ułożonych niczym puzzle kamieni. Życie toczy się powoli, bez żadnego pośpiechu... nawet rzadko mijane motocykle zdają się jeździć wolniej i robić mniej hałasu. Wyspa nie przypomina reszty Indonezji, zdaje się być nowym państwem sama w sobie. Mieszkańcy zajmują się rybołówstem- wieczorami całe rodziny zbierają się nad morzem piekąc na grillu świeżo złowione ryby. Są tu całkiem spore plantacje alg, które codziennie wywiesza się do wyschnięcia w ostrym przyrównikowym słońcu. Cała wioska pachnie algami, morzem, solą i muszelkami...
Dzieciaki spędzają godziny taplając się w sięgającej po kolana wodzie podczas popołudniowego odpływu. Dużo czasu poświęca się tu na staranne ukrywanie się przed palącym porannym słońcem- całe rodziny siedzą wtedy ukryte w cieniu palm lub wylegują się na zrobionych z rybackich sieci hamakach.
Całe stada domowych zwierząt chodzą wolno po całej wyspie. Kozy, kury, świnie można spotkać wszędzie- nawet na plaży o zachodzie słońca... a, no tak... zachody słońca!W Nemberali zachody słońca są najpiękniejsze na świecie. Naprawdę!
No hay comentarios:
Publicar un comentario