Si estábamos en la isla de Java ,era entre otras cosas poder visitar los volcanes. Y nuestro primer destino volcánico fue el "GUNUNG BROMO"
Tras un periplo en tren y bus llegamos a Probolinggo desde donde salían los "mafia-bus" hacía el pueblo de Cemoro Lawang desde donde atacaríamos nuestra aventura hacía en cono volcánico del Bromo. Todo este periplo nos había fatigado un poco , pero al final estábamos en un lugar mágico.
A 2100 metros de altitud la antigua caldera del volcán Tengger de mas de 10 kilómetros de diámetro con apariencia lunática considerada zona protegida y llamada "Bromo Tengger Semeru National Park" alberga en la actualidad cinco nuevos conos volcánicos entre los que se encuentra el de Bromo que sigue activo.
Y el momento llegó, Marta, Laure y yo bien equipados nos lanzamos a recorrer los 3-4 kilómetros que nos separaban del cono volcánico activo del monte Bromo, atravesamos la caldera "Pasit Laut" o mar de arena entre grandes ráfagas de viento que nos cubrían totalmente y que hacían que la aventura fuera aún si cabe mas espectacular.
Llegados a la base del Monte Bromo, había una gran escalera para ascender hasta la boca del volcán......y cuando llegamos, el asombro fue brutal, las sensaciones inolvidables. El odor a azufre invadía todo y una fumarola continua nos regalaban sensaciones únicas, de una belleza tan natural como mágica para nosotros. las vistas desde el border del cráter eran apasionantes por un lado el fondo del cráter humeante y sulfuroso y por otro lado la gran caldera volcánica, polvorienta de aspecto lunar que provocaban en mi un intenso y narcótico sabor a felicidad.
El polvo volcánico ennegrecía nuestros rostros pero nuestras sonrisas, enormes, dibujaban en nuestro rostro el momento apasionante y único que estábamos viviendo.
Venir hasta el Monte Bromo mereció totalmente la pena, ver nuestras huellas sobre la ceniza en aquella caldera y sobretodo ver el interior del cráter son sensaciones especiales que de nuevo hacen que este viaje merezca totalmente la pena.
...and then we went to the moon:) Ok, we didn't ... but the scenery of Mount Bromo, an active volcano looks like it was the place, where NASA made the video to landing on the moon. In order to get to the crater, you need to cross a plain, called the sea of sand. Most of the time it is so windy, that you feel like walking in the middle of a desert sand storm. The volcanic dust gets everywhere and it is advisable to wear a mask (that helps to breathe just a little bit). You can walk just to the top of one of the calderas and throw a look inside... and it's amazing! I've always thought of volcanos as dangerous places, the real gates of hell.... and then looking down at the smoke coming from a hole surrounded by the beautiful rocks sculptured by nature in so many years of geological activity, i felt nothing but joy and happiness. The place is just breathtaking (or maybe it's just the always present dust?)!!! I am really happy that the place was so divine and magical, because getting there was hell and the entrance fee devilish. A long trip full of scums and fighting against the thousands of rip off that the transportation mafia prepared for the tourists on every corner.
No i odwiedziliśmy księżyc... no dobra żart to przaśny, ale krajobraz na Mount Bromo tak właśnie mi się kojarzy... Jestem prawie pewna, że to tutaj NASA kręciła filmik o lądowaniu na księżycu:)
Bromo to jedno z wzniesień masywu Tengger na wyspie Jawa. Nie jest to wcale najwyższa z gór, mierzy tylko 2329m, jest za to najbardziej znana. Zamiast wierzchołka,góra będąca też bardzo aktywnym wulkanem ma wielki krater z kilkoma kalderami- nadal czynnymi i ziejącymi ogniem i dymem. Aby zajrzeć do największej z kalder przemierzyć trzeba wielką równinę wewnątrz wulkanu. Spacer trwa ponad pół godziny (można wynająć dżipa, ale po co?) i nie należy do łatwych. Po równinie szaleje praktycznie bez przerwy mocny wiatr unoszący drobny, wulkaniczny pył, uniemożliwiając swobodne oddychanie. Jeśli między podmuchami wiatru uda się jednak otworzyć oczy, widok jest oszałamiający. Szara pustynia tylko gdzieniegdzie pokryta jest wysuszoną roślinnością. Równinę otaczają skaliste ramiona krateru a przed oczami rysują się krawędzie wulkanicznych stożków. Aby zajrzeć do wewnątrz trzeba przeskoczyć przez płytki kanion wyrzeźbiony przez lawę i minąć hinduistyczną świątynię otwartą tylko raz do roku w czternastym dniu festiwalu Yadnya Kasada, kiedy to okoliczni mieszkańcy wrzucają do kaldery ofiary z jedzenia i zwierząt...
Czasem przez wulkaniczną mgłę przemykają konie, których właściciele oferują przejażdżkę po równinie- same konie nic nie proponują... pewnie dlatego, że oczy oraz pyski pełne mają pyłu:/
Widok wewnątrz kaldery jest doskonałą nagrodą po wspinaczce po całkowicie ukrytych pod pyłem schodach i walce z wiatrem. Zawsze wyobrażałam sobie wulkany jako miejsca niebezpieczne (to akurat chyba się zgadza... choć nie wygląda:)) i iście diabelskie... natomiast Bromo prezentuje się po prostu bosko!!! Piekielna za to była podróż w to miejsce, cena wstępu oraz nie kończące się próby wyciągnięcia z nas pieniędzy (w końcu my bogate turysty) oraz dyskusje z mafią przewoźników. Całe szczęście, że piękno wulkanu wymazało prawie całkowicie te niemiłe wrażenia...
Tras un periplo en tren y bus llegamos a Probolinggo desde donde salían los "mafia-bus" hacía el pueblo de Cemoro Lawang desde donde atacaríamos nuestra aventura hacía en cono volcánico del Bromo. Todo este periplo nos había fatigado un poco , pero al final estábamos en un lugar mágico.
A 2100 metros de altitud la antigua caldera del volcán Tengger de mas de 10 kilómetros de diámetro con apariencia lunática considerada zona protegida y llamada "Bromo Tengger Semeru National Park" alberga en la actualidad cinco nuevos conos volcánicos entre los que se encuentra el de Bromo que sigue activo.
Y el momento llegó, Marta, Laure y yo bien equipados nos lanzamos a recorrer los 3-4 kilómetros que nos separaban del cono volcánico activo del monte Bromo, atravesamos la caldera "Pasit Laut" o mar de arena entre grandes ráfagas de viento que nos cubrían totalmente y que hacían que la aventura fuera aún si cabe mas espectacular.
Llegados a la base del Monte Bromo, había una gran escalera para ascender hasta la boca del volcán......y cuando llegamos, el asombro fue brutal, las sensaciones inolvidables. El odor a azufre invadía todo y una fumarola continua nos regalaban sensaciones únicas, de una belleza tan natural como mágica para nosotros. las vistas desde el border del cráter eran apasionantes por un lado el fondo del cráter humeante y sulfuroso y por otro lado la gran caldera volcánica, polvorienta de aspecto lunar que provocaban en mi un intenso y narcótico sabor a felicidad.
El polvo volcánico ennegrecía nuestros rostros pero nuestras sonrisas, enormes, dibujaban en nuestro rostro el momento apasionante y único que estábamos viviendo.
Venir hasta el Monte Bromo mereció totalmente la pena, ver nuestras huellas sobre la ceniza en aquella caldera y sobretodo ver el interior del cráter son sensaciones especiales que de nuevo hacen que este viaje merezca totalmente la pena.
człowiek w popiołach:) |
photo by Laure |
photo by Laure |
photo by Laure |
...and then we went to the moon:) Ok, we didn't ... but the scenery of Mount Bromo, an active volcano looks like it was the place, where NASA made the video to landing on the moon. In order to get to the crater, you need to cross a plain, called the sea of sand. Most of the time it is so windy, that you feel like walking in the middle of a desert sand storm. The volcanic dust gets everywhere and it is advisable to wear a mask (that helps to breathe just a little bit). You can walk just to the top of one of the calderas and throw a look inside... and it's amazing! I've always thought of volcanos as dangerous places, the real gates of hell.... and then looking down at the smoke coming from a hole surrounded by the beautiful rocks sculptured by nature in so many years of geological activity, i felt nothing but joy and happiness. The place is just breathtaking (or maybe it's just the always present dust?)!!! I am really happy that the place was so divine and magical, because getting there was hell and the entrance fee devilish. A long trip full of scums and fighting against the thousands of rip off that the transportation mafia prepared for the tourists on every corner.
No i odwiedziliśmy księżyc... no dobra żart to przaśny, ale krajobraz na Mount Bromo tak właśnie mi się kojarzy... Jestem prawie pewna, że to tutaj NASA kręciła filmik o lądowaniu na księżycu:)
Bromo to jedno z wzniesień masywu Tengger na wyspie Jawa. Nie jest to wcale najwyższa z gór, mierzy tylko 2329m, jest za to najbardziej znana. Zamiast wierzchołka,góra będąca też bardzo aktywnym wulkanem ma wielki krater z kilkoma kalderami- nadal czynnymi i ziejącymi ogniem i dymem. Aby zajrzeć do największej z kalder przemierzyć trzeba wielką równinę wewnątrz wulkanu. Spacer trwa ponad pół godziny (można wynająć dżipa, ale po co?) i nie należy do łatwych. Po równinie szaleje praktycznie bez przerwy mocny wiatr unoszący drobny, wulkaniczny pył, uniemożliwiając swobodne oddychanie. Jeśli między podmuchami wiatru uda się jednak otworzyć oczy, widok jest oszałamiający. Szara pustynia tylko gdzieniegdzie pokryta jest wysuszoną roślinnością. Równinę otaczają skaliste ramiona krateru a przed oczami rysują się krawędzie wulkanicznych stożków. Aby zajrzeć do wewnątrz trzeba przeskoczyć przez płytki kanion wyrzeźbiony przez lawę i minąć hinduistyczną świątynię otwartą tylko raz do roku w czternastym dniu festiwalu Yadnya Kasada, kiedy to okoliczni mieszkańcy wrzucają do kaldery ofiary z jedzenia i zwierząt...
Czasem przez wulkaniczną mgłę przemykają konie, których właściciele oferują przejażdżkę po równinie- same konie nic nie proponują... pewnie dlatego, że oczy oraz pyski pełne mają pyłu:/
Widok wewnątrz kaldery jest doskonałą nagrodą po wspinaczce po całkowicie ukrytych pod pyłem schodach i walce z wiatrem. Zawsze wyobrażałam sobie wulkany jako miejsca niebezpieczne (to akurat chyba się zgadza... choć nie wygląda:)) i iście diabelskie... natomiast Bromo prezentuje się po prostu bosko!!! Piekielna za to była podróż w to miejsce, cena wstępu oraz nie kończące się próby wyciągnięcia z nas pieniędzy (w końcu my bogate turysty) oraz dyskusje z mafią przewoźników. Całe szczęście, że piękno wulkanu wymazało prawie całkowicie te niemiłe wrażenia...
Bro, one word for u. "Crazy". Best tour ever. Can't express my feeling just looking at those picture. Sure I will shout continues when I stand on the mountain peak. Very nice photo, Marta. 👍👍👍
ResponderEliminar