Desde Oaxaca nos fuimos junto a nuestros amigos a disfrutar de las playas del Pacífico en el estado de Oaxaca.
La primera parada fue Zicatela, una playa brava y llena de surferos en la localidad de Puerto Escondido. Aquí acampamos en la playa y disfrutamos de dos días entre amigos, cervezas, baños, paseos y risas.
La segunda parada fue Mazunte, donde también acampamos en la playa. Aquí la rutina fue bañarse, relajarse, ver las salidas y puestas del Sol, disfrutar de los amigos y saborear ricos platos locales.
La primera parada fue Zicatela, una playa brava y llena de surferos en la localidad de Puerto Escondido. Aquí acampamos en la playa y disfrutamos de dos días entre amigos, cervezas, baños, paseos y risas.
La segunda parada fue Mazunte, donde también acampamos en la playa. Aquí la rutina fue bañarse, relajarse, ver las salidas y puestas del Sol, disfrutar de los amigos y saborear ricos platos locales.
After all this sightseeing and celebrating the time has come to
relax. And we have found the perfect spot to do it. We were headed towards
Puerto Escondido and ended up camping at the beach hotel in Zicatela. There was
lots of white sand, coconuts, refreshingly cold water and waves. There were
hours in the hammocks and time spent on talking with friends.There were the
most beautiful sunsets and a guy who walked a deer every morning at the beach:)
In Mazunte we continued the relaxing part of the trip. Again we
have found a nice spot near the beach to camp on. We enjoyed long and hot
evenings watching the stars, danced salsa at a yoga retreat and enjoyed the
stunning views from the rocks at the sunset point. And I´ve met an old friend,
Isabelle from Sweden, who I went to school togehter back in my danish times. A
wonderful place for a magical meeting!
Po takiej ilosci intensywnego zwiedzania i imprezowania
potrzebowalismy odrobiny relaksu. Stan Oaxaca obfituje w miejsca idealne ku
temu. Cala grupa udalismy sie do Puerto Escondido, gdzie na plazy na obrzezach
miasta oklaplismy bez sil by delektowac
sie nierobstwem. W Zipolite zycie toczy sie wokol plazy. Plaza jest olbrzymia,
nawet przyplyw nie jest w stanie uszczypnac z niej na tyle duzego kawalka, aby
przestala przypominac niemalze pustynie. Piasek tu jest bialy i delikatny.
Nawet majac jego kilogramy na podlodze namiotu nie mozna narzekac;)
Woda jest chlodna i orzezwiajaca- to mila odmiana dla karaibskich
cieplych kapieli. Fale sa olbrzymie i bywaja niebezpieczne ale dzieki temu nie
jest w wodzie nudno, co szczegolonie cieszy surferow.
Nasz pobyt tutaj uplynal na wylegiwaniu sie na plazy lub w
hamakach w cieniu kokosow... z przerwami na jedzenie. Byly tez dlugie rozmowy z
przyjaciolmi prowadzone oczywiscie z hamakow lub na plazy, bo po co zmieniac
cos co swietnie funkcjonuje?:) Tylko wieczorem zmienialismy miejsce, ale nie za
daleko... na plazy obserwowalismy cudowny spektakl swiatel i chmur serwowany
nam przez zachodzace slonce.
O poranku natomiast wprawial nas codziennie w oslupienie pew nien
pan wyprowadzajacy na spacer po plazy swojego... jelenia!
W Mazunte, kolejnym malenkim miasteczku pacyficznego wybrzeza
kontynuowalsimy to, co zaczelismy robic w Zopilote: NIC!
Znow udalo nam sie rozbic namiot w przyjemnym miejscu przy plazy.
Dlugie i cieple wieczory spedzalismy tu na wpatrywaniu sie w gwiazdy na czystym
niebie bez swietlnych zanieczyszczen. W centrum jogi uczylismy sie tanczyc
salse popijajac gorace kakao a z punktu widokowego na skalach podziwialismy
kolejne przepiekne zachodzy slonca.
Pamietnym momentem dla mnie bylo spotkanie ze Szwedka Isabelle,
moja kolezanka z czasow hojskole w Danii, ktorej nie widzialam od ponad 10 lat.
Lepszych okolicznosci do zobaczenia sie nie moglysmy sobie chyba
wyszukac!
No hay comentarios:
Publicar un comentario