jueves, 31 de marzo de 2016

GRANADA, LA GRAN SULTANA O LA PARÍS DE AMÉRICA.

La París de América o La Gran Sultana no es otra que la Granada nicaragüense, fundada en 1524 y siendo la mas antigua de Nicaragua a ojos de la conquista.
Fundamentalmente esta ciudad es visitada por su historia y por la belleza pintoresca que le otorgan su arquitectura colonial y neoclásica, que hacen que uno se pierda entre colores, fachadas, voces y olores.
Digamos que el punto de partida de la visita a esta ciudad es su centro natural, el Parque Colón que no es otra que su antigua plaza de armas. Alrededor de este parque nacen todas las calles, se vigilan entre si la majestuosa Catedral y el Palacio Episcopal y uno debe decidirse si ir a perderse en la calle Calzada, donde se agolpan los bares o restaurantes , o si por el contrario uno decide irse a encontrar la calma al muelle o a encontrar la algarabía hacía el mercado.
En cualquier caso, esta ciudad esconde una belleza que de día se vuelve calma y presumida y que de noche se vuelve bulliciosa y ruidosa.
Granada, ofrece descanso, paseos taciturnos, comidas vigorosas( como el vigorón, de yuca y chicharrones), olor a lago, curiosidad y ajetreo y te lleva sin remedio a alguna noche loca, donde embriagarse entre los amigos es obligación.




vigoron


somos cuatro:)



























Granada, La Gran Sultana. This big city at the shores of Nicaragua lake stole our hearts (and, unfortunately, some of our friends´ belongings...) It  was named after the spanish Granada- the last moorish city to be defeated by the catholic Queen Isabel.
The historical character of Granada is still very present in the old town. The streets are long rows of small, colourfull colonial houses. Green squares and big churches are the witnesses of the great, passed, times. 
We came here twice, each time staying for several days, always in the same hostel- Bearded Monkey, where we met with some old friends like Kasia, the spanish guys (Juan Carlos, Julio and Manue ) and the french couple (Didi and Clem) who we knew from Utila, Brian, Domingo and Lena from Leon... and where we made some new friends like the US/Mexican Alicia or SOMOS DOS heroes Asia and Gaja.
We have found our favorite vigoron place at the main square (boiled yuca+cabbage salad+spicy pico de gallo+ chicharon...if you eat meat!). We had our daily walking routes, our favourite billard bar and we knew the cheapest veggie stands at the local market. 

Granada, polozona na jeziorem Nicaragua, nosi imie na czesc hiszpanskiej Granady, ostatniego arabskiego miasta Hiszpanii. 
Od zawsze Granada konkuorwala z Leon o miano stolicy, najwiekszego czy najpiekniejszego miasta... W przeciwienstiwe do rewolucyjnego, lewicowego Leon, Granada zawsze byla ostoja konserwatystow. 
Przepiekna Granada skradla nasze serca (a wiekszosci naszych znajomych skradla tez niektore wartosciowe przedmioty... niestety, kradzieze sa tu na porzadku dziennym- w naszym bezposrednim otoczeniu doszlo do pieciu- od kieszonkowcow na rowerach kradnacych kindle telefony i torebki az po wlamanie do zaparkowanego tuz pod oknem hostelu samochodu ).
Spedzilismy tu mimo wszystko sporo czasu, a nawet wrocilismy po wiecej- po kilku dniach nieobecnosci zatesknilo sie nam za naszymi ulubionymi uliczkami, rowno wybudowanymi malymi, kolorowymi kolonialnymi domami. Granada pelna jest zielonych placow i skwerow, z fontannami i tysiacami golebi dokarmianymi przez lokalnych staruszkow i dzieci. Koscielne wieze kroluja nad miastem, dajac widoki na okolice, oczywiscie za odpowiednia odplata. Dorozkarze nie daja przechodzacym turystom spokoju, namawiajac na przejazdzke w rytm kopyt koni zmeczonych staniem caly dzien w okropym upale glownego placu miasta. 
Nie znudzily nam sie codzienne obiady w lisciach banana- vigoron to typowe danie z tej okolicy (choc dostepne tez w innych czesciach kontynentu), sklada sie z gotowanej juki, salatki z kapusty polanej ostrym 'sosem' z plywajacych w occie cebuli, chile, czosnku i swiezych aromatycznych ziol z kolendra na czele.
Jak zwykle jednak to miejsce zapadlo w nasza pamiec dzieki ludziom. Nasz pobyt w Granadzie by niesamowicie bogaty w spotkania- zarowno ze starymi znajomymi, jak i z nowymi ciekawymi osobami. Do Granady przyjechalismy z Lena i Domingo, dolaczyla do nas Kasia, Brian poznany w Leon oraz Hiszpanie i Francuzi poznani na Utili. W hostelu spotkalismy Amerykanke meksykanskiego pochodzenia- Alicie. Okazalo sie tez, ze Granada przyciaga Polki... oprocz Kasi w naszym hostelu zjawila sie mieszkajaca na stale w Kanadzie Agata, a polskiego folkloru dodaly nam dziewczyny z SOMOS DOS, bo mielismy wielkie szczescie skrzyzowac nasze drogi z Asia i Gaja wlasnie w Granadzie.

No hay comentarios:

Publicar un comentario