martes, 30 de septiembre de 2014

MAI CHAU. TIERRA DE THAIS.

A unos 150km de Hanoi se encuentra Mai Chau, tierra de minorías étnicas como los Thai y arrozales.
Llegados a Mai Chau, nos dirigimos a una de las aldeas tribales que se localizaba a unos 500 metros llamada Ban Lac 2, y aquí nos hospedamos en un "homestay" o lo que viene siendo lo mismo, en casa de una familia. La familia XUAN, nos abrió de par en par las puertas de su hogar por un módico precio que incluía las comidas y pernoctar, irremediablemente nos quedamos tres días para disfrutar de la tranquilidad y la gastronomía de esta casa.
Esta aldea era de etnia Thai, o también llamados Thais blancos, parientes de los pobladores de Laos, Tailandia o China. Se dedicaban exclusivamente a la agricultura de subsistencia, con sus grandes areas de arrozales, plataneras y plantaciones de legumbres tubérculos o piñas. Ademas muchas de las mujeres confeccionan telas tradicionales que también venden a quien tengan oportunidad de ofrecer.
En general esta experiencia fue muy gratificante, por un lado al disfrutar de la hospitalidad de la familia Xuan, de comer y dormir en su casa. Por otro lado por poder recorrer unas veces a pie y otras en bici los confines de este territorio, lleno de arrozales y caras sonrientes, donde perder la noción del tiempo y encontrar la tranquilidad están aseguras.
También tuvimos la ocasión de asistir una noche a un baile tradicional, que nos lleno de alegría al compartir buenos momentos con los lugareños y viajeros que allí se encontraban,
GRACIAS POR TODO A LA FAMILIA XUAN......


































rice wine

Mai Chau is a rural region about 130 km from Ha Noi. As the touristic Sapa was about to be filled with people on the National Day weekend, we decided, we needed something calmer and less
crowded so the choice was Mai Chau- situated in the mountains and nearly as beautiful as Sapa.
We spent a few lovely days there, beeing spoiled with homemade food at our homestay, cycling, taking long strolls in the paddy fields, going to the market, but mostly doing sweet old nothing:)
The region is so green at this time of a year. And the rain actually made everything more beautiful... the fields smelled so fresh, the clouds had the most incredible shapes and small rainbows showed up on the blue sky. We were also lucky to see some of the locals (and not only tourists) wearing traditional clothes (because of the national day) and were invited to see a small show of local folklore, with singing, dancing, jumping over bamboo sticks and tasting of rice wine. The Ban Lac people from Mai Chau region actually are of Thai origin. They also build a special type of wooden stilt houses- and we got to sleep in one of them!

Szorcik: Tak naprawdę to chcieliśmy jechać do Sapa, bardzo znanego i zazwyczaj gęsto odwiedzanego regionu na północy Wietnamu, jednak wizja turystycznego obłędu związanego z długim weekendem i tłumami na górskich trasach skutecznie zgasiła nasz zapał. Postanowiliśmy Sapa zostawić sobie na kolejną wizytę w Wietnamie i zamiast tego udać się w mniej uczęszczanej, a niemniej piękne regiony- w okolice miasta Mai Chau, położonego niedaleko Ha Noi.
Nie zwiedliśmy się. Okolica jest przepiękna, góry otaczają idealnie zieloną dolinę porośniętą soczyście zielonym ryżem. Nie ma tu co prawda ryżowych tarasów ale jest święty spokój. Nasz przedłużony weekend upłynął nam przede wszystkim na błogim nicnierobieniu, przerywanym rowerowymi wycieczkami, spacerami po polach i wizytami na targowisku. W naszym domu gościnnym zostaliśmy rozpieszczeni (czyt. utuczeni) domowym jedzeniem. Z okazji narodowego święta w tradycyjne stroje przebierali się nie tylko turyści, ale także lokalni mieszkańcy. Dostaliśmy zaproszenie na mały folklorystyczny występ- były piękne stroje, tańce śpiewy, skoki przez poruszające się bambusowe tyczki oraz degustacja ryżowego wina.
Miejscowa ludność jest pochodzenia tajskiego i w życiu codziennym posługuje się tajskim dialektem. Miejscowa architektura także ma tajskie korzenie- słynne są tutejsze drewniane domy na palach, a my mieliśmy przyjemność spania w jednym z nich.
No a o widokach chyba pisać nie muszę... mimo deszczu, a może dzięki niemu było przepięknie. Zapach świeżo zroszonego ulewą ryżu, chmury o przedziwnych kształtach i małe tęcze nad górami uczyniły tych kilka dni bajkowym przeżyciem i najlepszym z możliwych zakończeniem dla naszego pobytu w Wietnamie.

No hay comentarios:

Publicar un comentario