Malaca-Melaka, es una ciudad llamativa, llena de vida y un lugar que los malayos visitan con asiduidad para disfrutar del patrimonio histórico que alberga.
Esta ciudad fue uno de los grandes enclaves comerciales del pasado por su situación geográfica, se la disputaron malayos, chinos, portugueses y holandeses entre otros, y todos dejaron su impronta durante los periodos en los que les perteneció.
La ciudad actual es una mezcla de pasado y presente, por un lado uno pude encontrarse con el patrimonio histórico legado por las culturas portuguesas u holandesas y por otro uno encuentra los rasgos multiculturales de esta ciudad fruto de siglos de comercio.
Chinatown es uno de los focos de mayor atracción, por su actividad incansable que choca con la tranquilidad de pasear por la orilla del río o perderse en los barrios mas populares. Malaca sigue siendo un puerto importante desde el cual dirigirse a Indonesia-Sumatra, y una ciudad en constante evolución, pero manteniendo tradiciones antiguas.
Aquí tuvimos la suerte de reencontranos con Tom un alemán con el que habíamos coincidido en India seis meses atrás y que viaja en bici, también conocimos a Pol, un español que recorre el Mundo en moto y que financia su viaje vendiendo pulseras por los lugares que pasa......y ademas conocimos Michael de Brunei, con el cual descubrimos los entresijos de la ciudad y con el cual seguiríamos nuestro viaje.
Malacca is one of the oldest and smallest sultanates in Malaysia. The chinese influence is very strong here, but also the years as portuguese, dutch and british have left their footsteps on how the city looks like today. The old town is on the list of UNESCO World Heritage and when you walk around the historical centre you soon understand why. The small streets with colonial houses are adorable, one of malaysias oldest mosques- the Kampung Mosque makes a beautiful contrast to the blue sky, Fort A Famosa and St. Johns remind of the complicated history of the region and the dutch Christ Church and the Tan Beng Swee Clocktower at the square impress with the intense red colour.
Malacca has also a special tourist attraction- the bicycle rickshaws. They are so cheesy and horrible that you just have to love them. The most popular design is Hello Kitty, butterfly wings and flowers: tons of plastic flowers.Pink seems to be the obligatory colour for the decorations and off course there are special effects during the ride:colourfull lights at nighttime and very loud and very bad music all the time (the choice of playlist depends on the driver, it can vary from malay dance-pop to hindu- bollywood music; nevetheless- it's always loud and headache provoking, especially when two or three rickshaws drive around in short disctance from each other and all the melodies mix up with each other).
The few days spent in Malacca were a time of encounters with old friends- and making some new ones. First of all we met the german Tom, whom we've got to know back in march in Visakhapatnam in India and who is travelling on a bicycle around the world. It was a really incredible surprize meeting. We also met the spanish Pol, who's travelling around the world on his motorbike. You can read about his trip here: www.caminoalaaventura.com and the crazy bruneian Michael who joined us on our way to other destinations.
Szorcik: Melaka to miasto o długiej historii. Jest to jeden z najstarszych sułtanatów Malezji choć obecnie jest też jednym z najmniejszych. Starówka Melaki wpisana została na listę zabytków UNESCO, co okazuje się oczywiste już po krótkim spacerze jej ulicami. Miasto Melaka zawsze było miejscem, gdzie spotykały się różne kultury. Chińczycy i Hindusi byli tu od dawien dawna. Kolonialna epoka pozostawiła po sobie wiele śladów. Zarówno Portugalczycy, Holendrzy, jak i Brytyjczycy dodali kolorytu zabytkowej części miasta. Spacer po ulicach starego miasta to prawdziwa podróż poprzez czasy i kultury. Jeden z najstarszych malezyjskich meczetów, Kampung wydaje się świecić śnieżną bielą na tle błękitnego nieba, ruiny fortów A Famosa i St. John's przypominają o skomplikowanej historii tego miejsca a holenderski kościół Christ Church i wieża zegarowa fascynują niesamowitym odcieniem czerwieni, dodając kolorytu głównemu placowi.
Specyficzną atrakcją Melaki są rowerowe riksze udekorowane plastikowymi kwiatami i motylimi skrzydłami. Motywem przewodnim jest the Hello Kitty a koloru różowego używa się bez ograniczeń. Riksze są tak kiczowate i okropne, że po prostu trzeba się nimi zachwycić. Niestety przejażdżka nimi jest sporym wydatkiem... ale bez obaw- nawet mijając nas na ulicy dostarczą nam wielu artystycznych wrażeń. W nocy widoczne są już z daleka dzięki kolorowym, migającym światełkom (choinkowym?) którymi są szczelnie oblepione. Efekty akustyczne zapewnione są 24h... każda z riksz prezentuje inny repertuar, co staje się ciekawe, kiedy jedzie obok siebie kilka riksz, każda z własną ścieżką dźwiękową. Nieważne czy w rikszy grane jest malezyjskie disco, czy hinduska muzyka z Bollywood- jednego możemy być pewni... na pewno te muzykę usłyszymy- i to z daleka, bo na wzmacniacze i ogromne głośniki właściciele riksz nie żałują pieniędzy.
Nasz kilkudniowy pobyt w Melace był czasem spotkań z dawnymi i nowymi przyjaciółmi. Zupełnie przypadkowo spotkaliśmy na ulicy Toma, Niemca który na rowerze okrąża świat- a poznaliśmy się z nim w marcu w Visakhapatnam w Indiach. Świat jest mały, no nie?
Mieliśmy też szczęście do nowo poznanych osób- Pola z Barcelony, który dookoła świata podróżuje motorem (a pisze o tym tutaj: www.caminoalaaventura.com ) oraz pochodzącego z Brunei Michaela, który dołączył do nas na kilka dni w naszych dalszych podróżach.
Esta ciudad fue uno de los grandes enclaves comerciales del pasado por su situación geográfica, se la disputaron malayos, chinos, portugueses y holandeses entre otros, y todos dejaron su impronta durante los periodos en los que les perteneció.
La ciudad actual es una mezcla de pasado y presente, por un lado uno pude encontrarse con el patrimonio histórico legado por las culturas portuguesas u holandesas y por otro uno encuentra los rasgos multiculturales de esta ciudad fruto de siglos de comercio.
Chinatown es uno de los focos de mayor atracción, por su actividad incansable que choca con la tranquilidad de pasear por la orilla del río o perderse en los barrios mas populares. Malaca sigue siendo un puerto importante desde el cual dirigirse a Indonesia-Sumatra, y una ciudad en constante evolución, pero manteniendo tradiciones antiguas.
Aquí tuvimos la suerte de reencontranos con Tom un alemán con el que habíamos coincidido en India seis meses atrás y que viaja en bici, también conocimos a Pol, un español que recorre el Mundo en moto y que financia su viaje vendiendo pulseras por los lugares que pasa......y ademas conocimos Michael de Brunei, con el cual descubrimos los entresijos de la ciudad y con el cual seguiríamos nuestro viaje.
with Tom, and Pol in the background |
Malacca has also a special tourist attraction- the bicycle rickshaws. They are so cheesy and horrible that you just have to love them. The most popular design is Hello Kitty, butterfly wings and flowers: tons of plastic flowers.Pink seems to be the obligatory colour for the decorations and off course there are special effects during the ride:colourfull lights at nighttime and very loud and very bad music all the time (the choice of playlist depends on the driver, it can vary from malay dance-pop to hindu- bollywood music; nevetheless- it's always loud and headache provoking, especially when two or three rickshaws drive around in short disctance from each other and all the melodies mix up with each other).
The few days spent in Malacca were a time of encounters with old friends- and making some new ones. First of all we met the german Tom, whom we've got to know back in march in Visakhapatnam in India and who is travelling on a bicycle around the world. It was a really incredible surprize meeting. We also met the spanish Pol, who's travelling around the world on his motorbike. You can read about his trip here: www.caminoalaaventura.com and the crazy bruneian Michael who joined us on our way to other destinations.
Szorcik: Melaka to miasto o długiej historii. Jest to jeden z najstarszych sułtanatów Malezji choć obecnie jest też jednym z najmniejszych. Starówka Melaki wpisana została na listę zabytków UNESCO, co okazuje się oczywiste już po krótkim spacerze jej ulicami. Miasto Melaka zawsze było miejscem, gdzie spotykały się różne kultury. Chińczycy i Hindusi byli tu od dawien dawna. Kolonialna epoka pozostawiła po sobie wiele śladów. Zarówno Portugalczycy, Holendrzy, jak i Brytyjczycy dodali kolorytu zabytkowej części miasta. Spacer po ulicach starego miasta to prawdziwa podróż poprzez czasy i kultury. Jeden z najstarszych malezyjskich meczetów, Kampung wydaje się świecić śnieżną bielą na tle błękitnego nieba, ruiny fortów A Famosa i St. John's przypominają o skomplikowanej historii tego miejsca a holenderski kościół Christ Church i wieża zegarowa fascynują niesamowitym odcieniem czerwieni, dodając kolorytu głównemu placowi.
Specyficzną atrakcją Melaki są rowerowe riksze udekorowane plastikowymi kwiatami i motylimi skrzydłami. Motywem przewodnim jest the Hello Kitty a koloru różowego używa się bez ograniczeń. Riksze są tak kiczowate i okropne, że po prostu trzeba się nimi zachwycić. Niestety przejażdżka nimi jest sporym wydatkiem... ale bez obaw- nawet mijając nas na ulicy dostarczą nam wielu artystycznych wrażeń. W nocy widoczne są już z daleka dzięki kolorowym, migającym światełkom (choinkowym?) którymi są szczelnie oblepione. Efekty akustyczne zapewnione są 24h... każda z riksz prezentuje inny repertuar, co staje się ciekawe, kiedy jedzie obok siebie kilka riksz, każda z własną ścieżką dźwiękową. Nieważne czy w rikszy grane jest malezyjskie disco, czy hinduska muzyka z Bollywood- jednego możemy być pewni... na pewno te muzykę usłyszymy- i to z daleka, bo na wzmacniacze i ogromne głośniki właściciele riksz nie żałują pieniędzy.
Nasz kilkudniowy pobyt w Melace był czasem spotkań z dawnymi i nowymi przyjaciółmi. Zupełnie przypadkowo spotkaliśmy na ulicy Toma, Niemca który na rowerze okrąża świat- a poznaliśmy się z nim w marcu w Visakhapatnam w Indiach. Świat jest mały, no nie?
Mieliśmy też szczęście do nowo poznanych osób- Pola z Barcelony, który dookoła świata podróżuje motorem (a pisze o tym tutaj: www.caminoalaaventura.com ) oraz pochodzącego z Brunei Michaela, który dołączył do nas na kilka dni w naszych dalszych podróżach.
No hay comentarios:
Publicar un comentario