En el norte de la isla de Palawan,en el Archipiélago de Bacuit, se esconde un rincón llamado EL NIDO, que viene a ser lo mas parecido al paraíso
Fuimos con la intención de estar un par de días y nos quedamos casi una semana, porque este lugar atrapa, atrapa por su belleza y por sus gentes. Es un lugar tranquilo rodeado de montañas escarpadas con frondosa vegetación y sobre todo con increíbles playas desde las que divisar las innumerables islas que rodean este peculiar y hermoso lugar.
El pueblo desemboca en una playa coloreada por las embarcaciones de pescadores y de las escuelas de buceo. Esa playa te ata mientras miras al horizonte y discutes con ti mismo cual de las embarcaciones es mas bonita o a que isla te gustaría ir a bucear o perderte.
A parte de esta playa, existen muchas mas, como la de las Cabañas, donde la puesta del Sol se convierte en un espectáculo y donde recorrer su orilla en un preciado recuerdo, aun si el tiempo se te presenta nublado o lluvioso, como fue nuestro caso.
El pueblo gestionado amablemente por los lugareños, es un cumulo de escuelas de buceo, locales que venden los "tours" a las islas (creemos que hay mas que restaurantes o bares) y restaurantes locales con el típico "toro toro" donde eliges tu comida entre los diferentes precocinados o los acogedores restaurante-bar que se aglutinan en la playa y ofrecen el pescado del día, música en directo o simplemente disfrutar de una cerveza fría mientras te relajas mirando a la mar.
El NIDO, es un lugar en mayúsculas, un lugar que te tienta a quedarte a vivir (conocemos varios casos de amigos españoles) y sobre todo que te regala paz y belleza a borbotones. La electricidad aún no llega las 24h y eso también le da cierto encanto al lugar, además los lugareños son gente muy amable y abierta.
In El Nido we found paradise (yes, again).The town was named nido (nest) after the edible nests of swiftlets, found in the limestone cliffs- the nests are used to make a soup (not so common anymore, expensive and eaten on special occasions only).
The town is placed in a small bay, surrounded by limestone islands, which you can visit doing the island hopping (boat trips). We combined the island hopping with our diving/kayak tour.
El Nido is a typical small town, there are a few fancy restaurants but also a lot of local, cheap places... and then thousands of tourist offices that organize the island hopping- honestly there are probably more of them then the restaurants and guesthouses all together.
Walking aroung el Nido, you will find yourself surrounded by the magnificent limestones- enough just to look up, and you just see these rocky wonders... and it makes you feel so small in front of them.
And then there is the beach in the city- in the afternoon it's just a strip of white sand between the seashore restaurants and water, in the morning it's a huge white sandy space that leads you like a delicate carpet to the cristal clear water. And then- all the perfect, lonely beaches on the islands that you see from the beach and that hide behind the limestones.
The very first moment we arrived, we knew that we gonna stay here for longer and enjoy every little second of our stay. And so we did...
Szorcik: El Nido to kolejny raj na naszej trasie. Nazwa miasta, oznaczająca gniazdo pochodzi od jadalnych (!!!robi się z nich zupę!!!) ptasich gniazd salangany sundajskiej.
Aby tu dotrzeć, trzeba spędzić ok 6 godzin w autobusie, który przejeżdża przez prawdziwą dżunglę, którą porośnięte jest większość wyspy Palawan. Oczywiście, mając cudowną, soczystą zieleń drzew za oknem, podróż wydaje się nie być aż tak niemiłosiernie długa... choć na obity na wybojach zadek nawet piękno krajobrazu nie jest wystarczającym remedium.
El Nido to małe i raczej senne miasteczko położone w malowniczej zatoczce. Otoczone jest wysokimi skalnymi klifami- wystarczy spojrzeć w górę, a swym potężnym, budzącym respekt zarysem, przypomną nam o bliskości natury... na klify można się wdrapać, co nam się niestety nie udało, ze względu na deszcz:/
Sama plaża to ideał pod każdym względem. Popołudniami jej duża część znika pod przejrzystą wodą, jednak niezależnie od pory dnia urzeka perfekcyjnie delikatnym, drobniusieńkim, białym piaskiem. Kierując wzrok w stronę morza odkryjemy skaliste wyspy kryjące jeszcze piękniejsze, jeszcze bliższe ideałowi i bardziej osamotnione, białe plaże. Niektóre z wielu wysp archipelagu Bacuit chowają się za otaczającymi zatokę El Nido klifami. Aby je odwiedzić, trzeba wykupić jedną z czterech całodniowych wycieczek (każda z nich obejmuje inne wyspy, a agencji oferujących wycieczki jest więcej niż restauracji i noclegów razem wziętych). My znaleźliśmy nasz własny sposób na ich zwiedzanie- zdecydowaliśmy się na nurkowanie połączone z kajakiem w najpiękniejszych lokalizacjach- dwa w jednym- i dodatkowo czas wolny na wylegiwanie się na piasku:)
Fuimos con la intención de estar un par de días y nos quedamos casi una semana, porque este lugar atrapa, atrapa por su belleza y por sus gentes. Es un lugar tranquilo rodeado de montañas escarpadas con frondosa vegetación y sobre todo con increíbles playas desde las que divisar las innumerables islas que rodean este peculiar y hermoso lugar.
El pueblo desemboca en una playa coloreada por las embarcaciones de pescadores y de las escuelas de buceo. Esa playa te ata mientras miras al horizonte y discutes con ti mismo cual de las embarcaciones es mas bonita o a que isla te gustaría ir a bucear o perderte.
A parte de esta playa, existen muchas mas, como la de las Cabañas, donde la puesta del Sol se convierte en un espectáculo y donde recorrer su orilla en un preciado recuerdo, aun si el tiempo se te presenta nublado o lluvioso, como fue nuestro caso.
El pueblo gestionado amablemente por los lugareños, es un cumulo de escuelas de buceo, locales que venden los "tours" a las islas (creemos que hay mas que restaurantes o bares) y restaurantes locales con el típico "toro toro" donde eliges tu comida entre los diferentes precocinados o los acogedores restaurante-bar que se aglutinan en la playa y ofrecen el pescado del día, música en directo o simplemente disfrutar de una cerveza fría mientras te relajas mirando a la mar.
El NIDO, es un lugar en mayúsculas, un lugar que te tienta a quedarte a vivir (conocemos varios casos de amigos españoles) y sobre todo que te regala paz y belleza a borbotones. La electricidad aún no llega las 24h y eso también le da cierto encanto al lugar, además los lugareños son gente muy amable y abierta.
In El Nido we found paradise (yes, again).The town was named nido (nest) after the edible nests of swiftlets, found in the limestone cliffs- the nests are used to make a soup (not so common anymore, expensive and eaten on special occasions only).
The town is placed in a small bay, surrounded by limestone islands, which you can visit doing the island hopping (boat trips). We combined the island hopping with our diving/kayak tour.
El Nido is a typical small town, there are a few fancy restaurants but also a lot of local, cheap places... and then thousands of tourist offices that organize the island hopping- honestly there are probably more of them then the restaurants and guesthouses all together.
Walking aroung el Nido, you will find yourself surrounded by the magnificent limestones- enough just to look up, and you just see these rocky wonders... and it makes you feel so small in front of them.
And then there is the beach in the city- in the afternoon it's just a strip of white sand between the seashore restaurants and water, in the morning it's a huge white sandy space that leads you like a delicate carpet to the cristal clear water. And then- all the perfect, lonely beaches on the islands that you see from the beach and that hide behind the limestones.
The very first moment we arrived, we knew that we gonna stay here for longer and enjoy every little second of our stay. And so we did...
Szorcik: El Nido to kolejny raj na naszej trasie. Nazwa miasta, oznaczająca gniazdo pochodzi od jadalnych (!!!robi się z nich zupę!!!) ptasich gniazd salangany sundajskiej.
Aby tu dotrzeć, trzeba spędzić ok 6 godzin w autobusie, który przejeżdża przez prawdziwą dżunglę, którą porośnięte jest większość wyspy Palawan. Oczywiście, mając cudowną, soczystą zieleń drzew za oknem, podróż wydaje się nie być aż tak niemiłosiernie długa... choć na obity na wybojach zadek nawet piękno krajobrazu nie jest wystarczającym remedium.
El Nido to małe i raczej senne miasteczko położone w malowniczej zatoczce. Otoczone jest wysokimi skalnymi klifami- wystarczy spojrzeć w górę, a swym potężnym, budzącym respekt zarysem, przypomną nam o bliskości natury... na klify można się wdrapać, co nam się niestety nie udało, ze względu na deszcz:/
Sama plaża to ideał pod każdym względem. Popołudniami jej duża część znika pod przejrzystą wodą, jednak niezależnie od pory dnia urzeka perfekcyjnie delikatnym, drobniusieńkim, białym piaskiem. Kierując wzrok w stronę morza odkryjemy skaliste wyspy kryjące jeszcze piękniejsze, jeszcze bliższe ideałowi i bardziej osamotnione, białe plaże. Niektóre z wielu wysp archipelagu Bacuit chowają się za otaczającymi zatokę El Nido klifami. Aby je odwiedzić, trzeba wykupić jedną z czterech całodniowych wycieczek (każda z nich obejmuje inne wyspy, a agencji oferujących wycieczki jest więcej niż restauracji i noclegów razem wziętych). My znaleźliśmy nasz własny sposób na ich zwiedzanie- zdecydowaliśmy się na nurkowanie połączone z kajakiem w najpiękniejszych lokalizacjach- dwa w jednym- i dodatkowo czas wolny na wylegiwanie się na piasku:)
No hay comentarios:
Publicar un comentario