domingo, 31 de agosto de 2014

LAS 4000 ISLAS DEL MEKONG,¡¡ DON DET !!

Dejábamos Pakse, para junto a nuestros amigos y ahora convertidos en compañeros de viaje Benoit, Laetitia, Cloe y Thijs irnos a las 4000 islas del Mekong, un lugar al que todos deseábamos llegar para buscar tranquilidad y relax.
El lugar, es una enorme superficie bañada por el Mekong , donde este pude llegar a tener hasta 14km de ancho y que deja en su interior infinidad de islas, algunas de ellas habitadas. Digamos que hay cerca de una centena, pero que en la época seca se dejan ver muchos islotes, hasta llegar a las 4000, de ahí su nombre.
De entre todas las islas ,elegimos la conocida DON DET, donde nuestra única misión seria descansar y disfrutar al máximo de este remoto PARAÍSO, donde el emblemático Mekong juega a dispersarse y multiplicarse en infinidad de ríos antes de entrar en territorio camboyano.
Aquí, donde las comodidades son básicas y el entorno es una explosión de belleza, el viajero viene a dos cosas principalmente, que son recorrer las islas mientras contemplas las plantaciones de arroz o caña de azúcar, y sobre todo a descansar, a disfrutar de estar en este lugar incomparable.Tumbarse en una hamaca a orillas del Mekong a mirar el ritmo de sus aguas, a escuchar a las embarcaciones pasar o simplemente esperar el atardecer se convierten si darte cuenta en la única actividad diaria.
La vida en Don Det es básicamente agrícola y rural , además de albergar un poco de turismo en los bungalows a orillas del Mekong. Aquí la vida en época de lluvias convierte los caminos en barrizales y sera la luz de la Luna quien te ilumine por las noches.
La vida se torna muy hermosa cuando uno ve la sencillez de estos habitantes, dedicados a sus faenas diarias como la pesca o el cultivo generalmente de arroz, sin mayores preocupaciones que el devenir de los días, los niños juegan en cada esquina, embarrados y sonrientes y los adultos se relajan entorno a un "lao lao" o una buena partida de cartas.
DON DET , ES UN REMOTO PARAÍSO, donde uno puede descansar, dejándose engullir por el ritmo de las lluvias y la comodidad de una hamaca.....























                                                                                                                                                               photo by laeticia







                                                                                                                                                             photo by laeticia
photo by Camille&Axel
photo by Ben&Cloe
Si Phan Don means 4000 islands. It's a archipelago of islands in the south of Laos, on Mekong river- most of them disappear under the waters of Mekong in the monsoon period. We begun our stay here by going to Don Det, a small, quiet (at this time of a year) island, where most of the backpackers usually go. We arrived in a group, together with Cloe, Ben, Laeticia and Thijs, who we've met in Pakse. We found bungalows at Mekong, where we could stay all together, sharing a terrace over the river an the cozy hammocks with view on the boats passing by. Soon we made even more friends- we met Axel from the French Guyana and his girlfriend Camille and Erwan- a juggler from Brittany,  who quickly became a part of our little clique. During our stay we would meet many more cool people, who would come and go, and join us on our trips (like on the boat trip on Mekong, where instead of watching the sunset we got seriously wet in a heavy monsoon storm:)) or chill out evenings.
Don Det is a peacefull and calm place... there is not really much to do there in terms of action and tourism. The island is small- it's easy to just walk or cycle around (if the weather lets you do that- there are no real roads, so in case of rain you can risk stucking in the mudd).
It is a perfect place to just relax with your friends, go strolling, talking to the locals and laughing with the kids generally taking a rest from the hustle of bigger touristic attractions. We really needed this time to breathe out and just enjoy doing nothing- and Don Det was the perfect site for that kind of chilling out (and also we had the best entourage ever to share these relaxing moments).

Szorcik: 4000 wysp (Si Phan Don) to archipelag wysp na Mekongu położony na południu Laosu, tuż przy granicy z Kambodżą. Większość wysp zostaje zalana przez rzekę w okresie deszczowym.
Nasz pobyt na wyspach zaczęliśmy na małej wyspie Don Det, typowej miejscówce dla backpackerów. Nie byliśmy tam sami- dołączyli do nas poznani w Pakse Ben, Cloe, Laeticia i Thijs, a nasza paczka szybko się powiększyła o pochodzącego z Gujany Francuskiej Axela, jego dziewczynę Camille oraz bretońskiego żonglera Erwana. Oczywiście podczas kilku dni spędzonych na Don Det przez nasze towarzystwo przewinęło się mnóstwo ciekawych osób- niektórzy dołaczyli nawet do naszych wycieczek, np wyprawy łódką po Mekongu, która zamiast zostać zwieńczona pięknym zachodem słońca, zakończyła się konkretną monsunową ulewą i przemoczeniem do suchej nitki wszystkich pasażerów:)
Don Det to miejsce spokojne. Część wyspy jest mocniej zaludniona, reszta porośnięta jest przede wszystkim polami ryżowymi pomiędzy którymi kąpią się w błotnistych kałużach wodne bawoły, których jest tu pełno. Jest tu co prawda sporo barów i restauracji, ale życie toczy się raczej leniwie. Raczej nie można tu liczyć na wielkie turystyczne emocje- i o to nam właśnie chodziło. Udało nam się znaleźć domki wybudowane nad powierzchnią Mekongu, gdzie mieszkaliśmy wszyscy razem, dzieląc się tarasem z widokiem na przepływające rzeką łódki oraz wygodnymi hamakami. Możliwe jest obejście (objechanie rowerem) całej wyspy w zaledwie godzinę- dwie, co zrobiliśmy kilka razy. Nie były to łatwe wycieczki, bo ze względu na mocne deszcze, niewybrukowane drogi zamieniły się miejscami w błotne bajora- ale dzięki błotnym przygodom było wesoło, szczególnie jeśli ktoś lądował w błocie powyżej kolan:) Pod koniec pobytu nikt z nas nawet nie pamiętał do czego służą buty.... po utracie kilku sandałów, zassanych przez błoto, stwierdziliśmy, że używanie obuwia to zbędne utrudnienie.
Don Det to miejsce idealne do zrelaksowania się, ucieczki od turystycznych motłochów i chaosu wielkich miast. Tych kilka dni spędzonych tutaj przeznaczyliśmy na nicnierobienie: spacery, objadanie się lokalnymi specjałami, rozmowy z mieszkańcami wyspy, zabawy z dzieciakami, gry towarzyskie, rozmowy.... ot, wakacje od wycieczek- a że spędziliśmy je w doborowym towarzystwie, Don Det zawsze kojarzyć się nam będzie ze słodką sielanką, ciszą i błogim spokojem.




No hay comentarios:

Publicar un comentario