domingo, 11 de octubre de 2015

EDMONTON Y PAYNTON.

Tras las Montañas Rocosas, pusimos tierra de por medio para abandonar las montañas mas hermosas que nunca he visto y dirigirnos hacia las praderas de Alberta, en concreto a Edmonton.
En Edmonton, nos recibió Corina, una amiga que un mes atrás nos había cogido en autostop en la Isla de Vancouver y que se ofreció a hospedarnos y ayudarnos en nuestro camino, si poníamos Edmonton dentro de nuestros destinos.
Así que allí nos presentamos, para disfrutar un par de días junto a esta amiga, entregada a la poesía, la música, su trabajo de voluntaria en una cafetería y su apasionante programa nocturno en una radio local. Ella y su compañero John, nos enseñaron Edmonton y pudimos disfrutar de nuestra estadía allí sobretodo gracias a su amabilidad.
Y hubo una anécdota muy graciosa en casa de Corina, pues tenía una maceta con tomates, cuya semilla había estado en el espacio, en las escuela se la dieron para ver si salía. Así que ya hemos estado en contacto con un ser vivo que ha salido al espacio.
Por otro lado , tras abandonar Edmonton, el autostop se complico durante horas, para acabar tras varios coches en la diminuta poblacaión de Paynton. Donde para sorpresa nuestra acabamos durmiendo en el jardín de Ellery, una formidable mujer que nos ayudo muchísimo. Ademas su vecina vivía en una iglesia, que ellos habían transformado en un taller de escultura y artes diversos, la experiencia de estar allí, de compartir aquel mágico lugar y de habernos topado con aquellas personas fue una de las mejores recompensas del viaje.
Durante el camino entre Edmonton y Payton tuvimos la suerte de ver varios de los mas originales y locos monumentos de Alberta, como el huevo mas grande, la salchicha mas grande o el ovni de Payton. Alberta se caracteriza porque posee muchas esculturas de este índole en sus pequeñas poblaciones, algunas rozan lo absurdo, pero la gente se siente orgullosa.









space tomato, grown from a seed that was out in the space!

















We said goodbye to the mountains, but not to adventures. We went to Edmonton, where Corine already waited for us with a warm mango curry. Corine is a girl who gave us a lift at Victoria Island a month before and invited us to stay with her if we ever pass by her city. Which we did and loooved.
Corine is a poet and singer (she beautifully sang for us on the ride on VI) and a beautiful soul and her boyfriend John is just hilarious with his comments on the reality:) We only stayed one night, just enough for a night trip to the center and a day trip around the neighbourhood. Thank you Corine, you are an angel. We enjoyed every second spent with you!!!
Then, after long hours of trying to catch a ride further east we ended up beeing shown around Alberta's weirdest monuments, lke worlds biggest sausage or egg. But we also saw a big flok of bisons in the Elk National Park. 
As we got stuck after dark in the middle of nowhere, the universe sent some new amazing people on our path. Ellery and her husband let us camp in their backyard in the town of Paynton. Ellery is a photographer and sculpturer and her neighbour, Mariann is making recycled art. Togheter they have a gallery in Mariann's house- an old church. How cool is that?!  

When we were talking about crossing whole Canada, everyone discouraged us from doing that... apparently there is nothing between the rockies and middle Ontario. Well, not true... there is plenty of wonderful people and the landscapes might look monotone from the car windows, but Ellery showed us, what's hidden at the backroads- rivers, open spaces, wide fields and coyotes... nature is never boring:)

Pożegnaliśmy się z górami, ale nie z przygodą. Postanowiliśmy odwiedzić Corine, która zabrała nas na stopa na wyspie Vancouver i zaprosiła nas do swojego domu. Corine jest poetką, piosenkarką (umilała nam jazdę na wyspie swoim śpiewem) i prowadzi program radiowy na temat poezji. W Edmonton spędziliśmy zaledwie jedną noc, ale Corine i jej chłopak John zabrali nas na nocną przejażdżkę po mieście oraz dzienna wędrówkę po parku i dzielnicy.
Na stopa z Edmonton na wschód czekaliśmy długo, ale warto było, bo nasz kolejny kierowca zabrał nas na konkretne zwiedzanie: zobaczyliśmy największą kiełbasę świata i największą pisankę a oprócz tego całkiem okazałe stado bizonów w Elk National Park.
Wieczorem utknęliśmy na trasie w samym środku pustkowia- kiedy myśleliśmy że namiot będzie trzeba rozbić gdzieś na przydrożnych mokradłach, zjawili się nasi wybawcy: Ellery i jej mąż zaproponowali nam kamping w swoim ogrodzie w małym miasteczku Paynton. Okazało się, że lepiej trafić nie mogliśmy. Ellery to rzeźbiarka i fotograf a jej sąsiadka, również rzeźbiarka  Mariann (tworząca ze śmieci) mieszka w starym kościółku zamienionym w galerię sztuki!
Kiedy zaczynaliśmy naszą autostopową przeprawę przez Kanadę wszyscy mówili nam, że między Górami Skalistymi a środkową częścią Ontario nie ma nic. No cóż- okazało się że to nieprawda. Rzeczywiście po spektakularnej Kolumbii Brytyjskiej Alberta i Saskatchewan wypadaja na pierwszy rzut oka blado. Jest płasko, wzdłuż drogi ciągną się niekończące się pola uprawne. Ale poza autostradą ukrywają się rzeki, otwarte przestrzenie, lasy i dzika natura... no i przede wszystkim wspaniali ludzie:)

No hay comentarios:

Publicar un comentario