Cuatro días en Banff dieron para mucho, aunque si por mi hubiera sido aun seguiría allí.
Durante los cuatro días no paramos de hacer senderismo, ascender a la cima de alguna montaña como la Sulphur Montain o de recorrer los preciosos lagos Vermillion situados a pie de la montaña Norquay y comunicados de alguna manera con el río principal de Banff el Bow.
Pero también tuvimos tiempo para practicar canoa en el mencionado río Bow junto a nuestro anfitrión Michael y Janna otra chaval de couchsurfing. Fue muy gratificante disfrutar de las vistas que nos proporcionaba el ir en canoa, aprovechar la oportunidad de adentrarnos en el Parque Natural, mientras los pájaros hacían música, el agua reflejaba todo y las nubes de aquel día jugaban a tapar el Sol y dar un color distinto a las montañas.
Otra cosa peculiar que nos pasó en el trascurso de nuestros días aquí , es que ¡nevó!, era verano , pero nevó para colorear todo de un blanco radiante, para darnos la oportunidad de ver aquel paisaje mas bello aún y para sacarnos unas sonrisas.
Pero Banff es además el hogar de innumerables animales, aquí tuvimos la oportunidad de ver castores, cabras montesas, ardillas, muchísimas aves migratorias, águilas y hasta una manada de Uapitis( Ciervos Canadienses). Los Osos o los alces estuvieron escondidos a nuestros ojos en esta ocasión.
Staying in Banff for few days we had the chance to see a bit more- fx our first snow fall since a long time:)
We did several trips around the town, exploring different trails and track- even the train tracks:)
On the beautiful Lake Vermilion we spotted a Bigfoot in the river some beavers and elks in the forest!And Michał organized for us a conoe trip. Perfect!
W Banff zabawiliśmy na dłużej, co dało nam możliwość zobaczenia więcej- na przykład całodzienna śnieżyca była okazją do porównania gór nieośnieżonych i gór o szczytach mocno zabielonych!
Wiadomo, pierwszy śnieg cieszy dzieci...szczególnie jeśli jest to sierpień (a śnieżycą była już drugą tego lata:))
Przeszliśmy wiele kilometrów po różnych szlakach wokół miasta.Ba! Kilka kilometrów przeszliśmy nawet bez szlaku, bo po co szlak jak są tory Kolei Transkanadyjskiej:)
Jezioro Vermilion, oprócz tego że jest przepiękne i jak lustro odbija skaliste wierzchołki gór, w naszą pamięć zapadło jako miejsce, gdzie zobaczyliśmy Yeti... w canoe... ekhmmm...
Ale dzięki pomocy Michała i nam się udało popływać trochę w canoe- po rzece Bow, tej samej w której zobaczyliśmy bobry- w sumie trzy i to całkiem z bliska (Uwaga! Bobry czochrają się same- mam dowód w postaci wideo:)) Łosie też widzieliśmy- całe stado, które z lasu i mokradeł spacerkiem przeszło na szkolne boisko!
W skrócie? Idealnie:)
No hay comentarios:
Publicar un comentario