¡UNA DE LAS EXPERIENCIAS MAS BONITAS DE LOS ÚLTIMOS TIEMPOS!
Eric y Colette nos invitaron a navegar y pasar la noche en su Catamarán "Philae" y emprendimos rumbo desde el golfo de Morbihan hacía el Océano Atlántico ,exactamente hacía la ílsla de Houat..
Disfrute desde el principio de esta intensa experiencia. Eric me dio el timón del Catamarán, y pronto perdí los nervios para sentirme un marinero surcando las aguas, pronto aprendí a dirigir el Catamarán tanto a motor como con las velas, a no perder nunca de vista los indicadores de profundidad, a navegar en concordancia con el resto de barcos ......¡las olas y el viento me hacían sentirme realmente libre!
El destino fue la ísla de Houat, donde anclamos el Catamarán junto a una playa, allí es donde pasaríamos la noche, cenando al son de las olas y luego durmiendo bajo la música de las aguas(escuchar los sonidos del agua al dormir fue algo mágico).
Fueron dos días increíbles, sobre todo por las personas que nos hicieron compartir esos momentos
MERCI, MERCI ET MERCI POUR CETTE EXPÉRIENCE!!!!!
Y cuando creímos que la experiencia tocaba a su fin volviendo al Golfo.....vino la "experiencia PIRATA"!!!Pues fuimos abordados por el barco y la zodiac de la Aduana Marítima Francesa....fue como de película,un abordaje en toda regla,un susto que finalmente quedo en anécdota.......
The biggest attraction of our trip was a trip on Eric's catamaran called Phylae. We took off for whole two days. Hector even had the chance to navigate! And he was really good at that. We had sunshine, wind, a lot of waves and some of us two (not me) sea sickness. Sleeping on full water during low tide was kind of experience aswell!Amazing to listen to the waves breking on the boat just milimeters from your head. And on our way back we had a real pirate adventure- the customs stopped us on full see- they confused us with another boat.
What a great adventure it was on the Catamaran... I could almost think of exchanging our van into a boat… well almost J
Szorcik : Żeby było ciekawiej, nasi znajomi zabrali na na przejażdżkę ich katamaranem- przejażdżkę dwudniowa. Hector mimo lekkiej choroby morskiej nauczył się sterować. A ja nie mogłam nacieszyć się widokiem fal rozbijających się o kadłub siedząc w cieniu żagla. Najciekawsza częścią wyprawy była możliwość spędzenia nocy na katamaranie zacumowanym kilkadziesiąt metrów od brzegu. W nocy poziom morza spadł tak nisko ze prawie dotknęliśmy dna... idealnie zasypia się na takiej lodzi- prawie jak w kołysce, tylko trochę nieswoje jest poczucie ze kilka milimetrów od głowy-tuz za cieniutka ściana, jest otwarte morze. Nasza przygoda z morzem zakończyła się w iście pirackim stylu. Zostaliśmy zatrzymani na pełnym morzu przez służbę celna, która wprost ze swojego superszybkiego pontonu wskoczyła na nasza łódź. Okazało się ze pomylili nasz katamaran z innym... mimo to dostarczyli nam dreszczyk emocji.
No hay comentarios:
Publicar un comentario