Eran escasamente las 8:00h de la mañana del Sábado y ¡¡Ya estábamos en IBIZA!!
La isla ya desde las alturas invitaba a disfrutar de ella, nos alquilamos un coche para dos días por 22 euritos y nos dispusimos a recorrer esta maravillosa isla.....
La primera parada fue como no EIVISSA, para desayunar y pasearnos por sus maravillosas calles mediterráneas, para perdernos en DALT VILA , el casco antiguo de la ciudad situado dentro de una murallas renacentistas......la entra ya fue espectacular por el “Portal de ses Taules”, para después vistar el Patio de Armas, el Balluerte de santa Llucia, la Catedral, el Ayuntamiento, el monumento a Guillem de Montgrí.....pero sobre todo a disfrutar de ese aroma Mediterráneo respirable en sus calles, colores y miradores.
La segunda parada nos llevaría a SANTA EULARIA, la segunda ciudad de la isla en numero de habitantes , donde seguíamos empapándonos del Mediterráneo....
La tercera estaba marcada en el mapa, siendo Sábado, en SANT CARLES, está el famosísimo “Mercado Hippie” en LAS DALIAS.......perderse entre los artesanos y tomar unas cervezas al ritmo de una música que te invita a permanecer allí atrapado, hizo que disfrutamos de ese aroma puramente ibicenco....
Después el recorrido fue investigar Calas y Playitas, adentrarnos en los pinares.....como la Cala de Boix, Aigües Blanques,Benirras.......para seguir recorriendo la isla tomando auto-estopistas llenos de historias que nos llevaron finalmente hasta SANTA GERTRUDIS....
El destino final era SANT ANTONI, donde nos esperaba Harry , nuestro amigo de “couchsurfing”......allí, invitados por el, vimos el atardecer en el famosísimo Café del Mar........Ibiza ya nos había enamorado.
It's been almost two weeks ago but I still keep on smiling, thinking about our trip to Ibiza. We flew from Barcelona- early saturday morning. We have rented a car for the short two days and made a real trip around the island. But first we took a walk in the old town of Eivissa/Ibiza- the capital of the island. Dalt Vila is very small but beautifull- I personally loved the small labirynth streets and "secret" passages and stairways between them. Also the views from the terasses near the cathedral are unbeliveable...
Afterwards we did some sightseeing in Sant Eularia and Sant Carles. Somwhere on the way we stopped at the famous hippie market Las Dalias- where we took some time for small shopping, a hippie lunch and a small fresh beer.
In the afternoon we stopped at some of the best beaches on the island in it's wildest part- somwhere between the rocks and pine forests. The views just left me speachless...
And for the sunset we met with our couchsurfing host Harry in St Antoni... near to the famous Cafe del Mar...
Szorcik; No dwa tygodnie minęły od wizyty na Ibizie a ja nadal jestem pod jej wielkim wrażeniem. Dwa dni to zdecydowanie za mało, ale wystarczająco żeby narobić sobie smaka na więcej! Dzięki wynajętemu na miejscu samochodowi, mieliśmy szansę na zobaczenie naprawdę sporego kawałka wyspy. Zaczęliśmy od spaceru po starym mieście w Ibizie- czyli stolicy wyspy. Dalt vila jest całkiem mała ale też całkiem sympatyczna- to cały labirynt małych uliczek, które niespodziewanie łączą się ze sobą, przecinają po to tylko żeby zakończyć się ślepym zaułkiem. Widoki ze szczytu wzgórza, na którym położone jest stare miasto są niesamowite- szczerze mówiąc tak się zasiedziałam na pewnym murku z widokiem na port, wygrzewając się w słoneczku, że ciężko mnie było namówić na dalsze zwiedzanie...
Nastepnie ruszyliśmy do Santa Euralia i Sant Carles- dwa małe ale urocze miasteczka... a po drodze zahaczylismy o Las Dalias- słynne hipisowskie targowisko, gdzie zjedliśmy nasz hipisowski obiad, delektując się pogoda i atmosferą miejsca. Po południu zwiedziliśmy malownicze plaże w tej bardziej dzikiej części wyspy- gdzie między skalnymi klifami i gęstymi lasami iglastymi można znaleźć naprawdę dzikie plaże (tym bardziej, że miejscowi- nie mając ochoty dzielić się nimi z turytami po prostu usuwają drogowskazy!). Wieczorem dotarliśmy wreszcie do Sant Antoni, gdzie czekał na nas nasz couchsurfingowy host, wraz z którym obejrzeliśmy zachód słońca- siedząc na plaży tuż przed wejściem do słynnego Cafe del Mar.
It's been almost two weeks ago but I still keep on smiling, thinking about our trip to Ibiza. We flew from Barcelona- early saturday morning. We have rented a car for the short two days and made a real trip around the island. But first we took a walk in the old town of Eivissa/Ibiza- the capital of the island. Dalt Vila is very small but beautifull- I personally loved the small labirynth streets and "secret" passages and stairways between them. Also the views from the terasses near the cathedral are unbeliveable...
Afterwards we did some sightseeing in Sant Eularia and Sant Carles. Somwhere on the way we stopped at the famous hippie market Las Dalias- where we took some time for small shopping, a hippie lunch and a small fresh beer.
In the afternoon we stopped at some of the best beaches on the island in it's wildest part- somwhere between the rocks and pine forests. The views just left me speachless...
And for the sunset we met with our couchsurfing host Harry in St Antoni... near to the famous Cafe del Mar...
Szorcik; No dwa tygodnie minęły od wizyty na Ibizie a ja nadal jestem pod jej wielkim wrażeniem. Dwa dni to zdecydowanie za mało, ale wystarczająco żeby narobić sobie smaka na więcej! Dzięki wynajętemu na miejscu samochodowi, mieliśmy szansę na zobaczenie naprawdę sporego kawałka wyspy. Zaczęliśmy od spaceru po starym mieście w Ibizie- czyli stolicy wyspy. Dalt vila jest całkiem mała ale też całkiem sympatyczna- to cały labirynt małych uliczek, które niespodziewanie łączą się ze sobą, przecinają po to tylko żeby zakończyć się ślepym zaułkiem. Widoki ze szczytu wzgórza, na którym położone jest stare miasto są niesamowite- szczerze mówiąc tak się zasiedziałam na pewnym murku z widokiem na port, wygrzewając się w słoneczku, że ciężko mnie było namówić na dalsze zwiedzanie...
Nastepnie ruszyliśmy do Santa Euralia i Sant Carles- dwa małe ale urocze miasteczka... a po drodze zahaczylismy o Las Dalias- słynne hipisowskie targowisko, gdzie zjedliśmy nasz hipisowski obiad, delektując się pogoda i atmosferą miejsca. Po południu zwiedziliśmy malownicze plaże w tej bardziej dzikiej części wyspy- gdzie między skalnymi klifami i gęstymi lasami iglastymi można znaleźć naprawdę dzikie plaże (tym bardziej, że miejscowi- nie mając ochoty dzielić się nimi z turytami po prostu usuwają drogowskazy!). Wieczorem dotarliśmy wreszcie do Sant Antoni, gdzie czekał na nas nasz couchsurfingowy host, wraz z którym obejrzeliśmy zachód słońca- siedząc na plaży tuż przed wejściem do słynnego Cafe del Mar.
A dzisiaj znowu do Was zajrzałam:-)
ResponderEliminar-4 za oknem, jeszcze w pracy czekamy na 3 dni wolnego, wiosna nie chce przyjsc...
az skręca w dołku oglądając te fotki,
cudnie :-)
buziakiiiiii
aniaaaaaaaaaaaaaaa