En Sant Antoni haríamos “couchsurfing” en casa de Harry , peruano afincado en Ibiza desde hace 3 años, allí vivían con él ,Alan un amigo suyo desde su juventud en Perú y que llegó primero a la isla y José un barcelonés enamorado de la isla, además estaba también Carlos amigo de Harry y Alan .
Nos recibieron de tal manera que me hicieron sentir que vivía en su propia casa.....y pronto nos dieron la noticia, así de casualidad, esa noche era la POWER FLOWER de Sant Jose a 6km........La noche Ibicenca nos invitaba a descubrirla en una de sus mágicas fiestas “Hippies” , conciertos, risas, bailes, cervezas.....y el sabor de las deliciosas “Hierbas Ibicencas”( un licor de hierbas aromáticas de la isla) nos hicieron pasar una noche al mas puro estilo de Ibiza.......
La mañana pronto llamó a la puerta para despertarnos y disfrutar de la casa de Harry y compañía, en el patio el Sol nos cargaba de energía mientras desayunábamos, mientras la vecina venia a saludarnos, mientras nos reíamos con los recuerdos de la noche anterior, y mientras planeábamos el nuevo día......
Our hosts in Sant Antoni was Harry from Peru and his cousins Allan and Carlos and Jose from Barcelona. Tehy all live in the most idyllic squat i've ever been to!!!On the night of our arrival we had some beers at their home.. which made us feel like we were visiting our longtime friends! The same night was a Flower Power party not far away from their house- so we spent a night togheter listening (and singing) some 60' and 70'ties hits. And then a real hot sunday morning with yerba mate and chill out in the garden.
Szorcik: naszymi hostami byli Peruwiańczycy: Harry, Allan i Carlos oraz Hiszpan Jose. Od razu poczuliśmy się wśród nich jak w gronie dawno nie widzianych przyjaciół. Okazało się, że niedaleko ich domu(skłotu który przypominał raczej meksykańską hacjendę) akurat tej nocy odbywała się impreza Flower Power- tak więc bawiliśmy się (nieziemsko) w takt hipisowskich przebojów... Natomiast niedzielny poranek był cudownie gorący i leniwy.
Szorcik: naszymi hostami byli Peruwiańczycy: Harry, Allan i Carlos oraz Hiszpan Jose. Od razu poczuliśmy się wśród nich jak w gronie dawno nie widzianych przyjaciół. Okazało się, że niedaleko ich domu(skłotu który przypominał raczej meksykańską hacjendę) akurat tej nocy odbywała się impreza Flower Power- tak więc bawiliśmy się (nieziemsko) w takt hipisowskich przebojów... Natomiast niedzielny poranek był cudownie gorący i leniwy.
Marta, zdradź mi fenomen swoich dredów?! Pojawiają się i znikają - a za każdym razem jak sie pojawiają są dłuższe?! Ale super wyglądasz! Aj Lajk!
ResponderEliminar