ezilon.com |
Hemos atravesado y visitado las islas de JAVA, BALI, GILI AIR, NUSA LEMBONGAN, LOMBOK, KOMODO, RINCA, FLORES, ROTE Y TIMOR y en cada una de ellas hemos vivido apasionantes vivencias.
Para mi, Indonesia, a día de hoy es un recuerdo imborrable por tantos lugares alcanzados, por tantas amistades en el camino y sobre todo por los regalos que esta tierra nos ha hecho.
Regalos en forma de volcanes como el Bromo e Ijen que me asombraron y emocionaron, regalos en forma de ciudades, caoticas muchas de ellas, en las que disfruté del tiempo suficiente para descubrir sus entrañas y pasear por sus calles como Jakarta, Yogyakarta, Kuta, Labuanbajo o Kupang, regalos en forma de lugares paradisíacos como las islas de Lusa Nembongan, Gili Air o Rote, regalos en forma de comida, una comida saboreada de forma intensa en los innumerables Warung(restaurantes-bar locales) del país que dejan en mí paladar el anhelo constante a tempe, tofu y pescado, muy bien acompañado de su inagotable ración de arroz, regalos en forma de caminos, trayectos hechos en buses locales, trenes, ferrys, barcas de pescadores, agkot, bemos( minifurgonetas), motos, camionetas y sobretodo en nuestros sufrido pies de caminantes, regalos en forma de animales como los increíbles dragones de komodo o mis amadas mantas rayas que nos dieron momentos inexplicables, regalos en forma de playas de arena blanca o de color volcánico con los que pude ensuciar mis pies o simplemente descansar mirando al cielo, regalos en forma de parajes memorables, distintos en cada una de sus islas que si bien no son del color de la bandera de Indonesia, doy por seguro que son los colores que ondean en cada confín de este apasionante archipiélago, o regalos en forma peripecias, atardeceres, amaneceres, días nublados o días soleados pero todos ellos días llenos de motivos para seguir viajando.
Y regalos especiales, en forma humana, que dieron sentido a los 60 días en estas tierras. Empezando por la hospitalidad de Risa, cuyo nombre evoca la felicidad, sensación que vivimos los 5 días que su hogar se abrió para nosotros, la visita de Laure para pasar sus vacaciones junto a nosotros y hacer de nuestros primeras semanas en Jva y Bali un viaje de sonrisas y anécdotas, el encuentro casual con mi banda de franceses Steph, Max y Julien que dieron sentido a cruzar los mares de este país en busca de confines inimaginables hasta la fecha y que fabricaron días y atardeceres de los mas bellos que recuerdo, o Erik que apareció todavía no se de donde para a sus 60 años regalarnos energía e inocencia en la isla de Flores, o el dúo Peter y Dragan que aparecieron en el momento y lugar preciso para irnos juntos a buscar los mejores atardeceres de estos lares en la isla de Rote y por supuesto TÚ Julian, que nos ofreciste de la manera mas honesta y humilde tu amistad, para abrirnos de par en par, unas puertas que ni existen, las de tu casa familiar, para regalarnos una familia y la nacionalidad indonesia o timorense por hacernos sentir mas que tus huéspedes tus hermanos......
A todos vosotros ¡GRACIAS! MERCI! THANKS! TERIMA KASIH! por hacer de Indonesia el lugar perfecto para perderse, ese país donde al escuchar Bule!!(extranjero) Hello Mister!! What it's your name? de boca de los niños, o de adultos de rostros curtidos con sonrisas cómplices me hicieron sentir especial.....cuando en realidad los especiales ¡sois todos vosotros!. Os llevo, con vuestro permiso, en mi mochila para siempre, cada cara y cada palabra de cada uno de vosotros, que aun siendo literalmente desconocidos hemos creado juntos momentos llenos de risas, carcajadas, miradas, apretones de manos e incluso abrazos que nos hicieron sentirnos por instantes mas vivos que el resto....
TERIMA KASIH INDONESIA......SAMPAI KETEMU !!!. En cuanto la vida me lo permita vuelvo.
This was not an easy love. definately not at first sight, but finally Indonesia won my heart.
We spent exactly two months travelling from island to island meeting different people of this multicultural country. And there is still so much left to see (more than 17 thousand islands!) and so many people to meet (over 230 mln).
The first moments (actualy first month) were hard. We started in the very touristic parts of Java and in Bali. It was super hard to get any humane relation with the local people that saw us as an easy way to earn their money. Beeing the walking ATM in everyones eyes all the time is not nice. The constant fights with people trying to rip us off on anything, from a bottle of water to bus ticket were annoying and disturbing. We were tired and sad most of the time. But then things started to get better, we finally found nice people and enjoyed places far away from the typical touristic routes.
And despite of how the tourist are considered (gimme money, money, money, honey!), it is a lovely contry. So many overwhelmingly beautiful, spectacular places. The nature was generous for the indonesian islands. There are mountains, beaches, volcanoes and seas. There are also beautiful people, we just needed to search for them.
Indonesia gave us aome amazing lanscapes, meetings with creatures, we never thought we would see. The matas are still on our minds. We made new friends- both local and foreigners, and new memories with the old ones. We also learnt a lot- about ourselves, our limits and about the human nature. And we want to go back someday and explore Indonesia even more.
Nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. początki były trudne. Nasze pozytywne nastawienie podsycone opowieściami innych podróżników i wysokie oczekiwania wobec Indonezji szybko zostały zweryfikowane przez szarą rzeczywistość. Naszą przygodę z Indonezją zaczęliśmy od miejsc wybitnie turystycznych, nastawionych głównie na zysk, gdzie backpackerzy raczej nie mają czego szukać. Bycie chodzącym bankomatem dla wszystkich napotkanych ludzi, niemożliwość nawiązania najprostszych międzyludzkich relacji mocno odbiła się na na naszych nastrojach a ciągła walka o sprawiedliwą (co nie zawsze oznacza prawdziwą) cenę, na naszych nerwach.
Na szczęście udało nam się odkryć też drugą, jaśniejszą stronę medalu. Z czasem poznaliśmy cudownych ludzi- turystów i miejscowych, zaczęliśmy nowe przyjaźnie.
Indonezja to przepiękny kraj. Bardzo różnorodny pod względem kulturowym i przyrodniczym. Są tu góry, piękne plażę, budzące respekt wulkany i nieprzemierzone lasy. Spotkania z rzadkimi zwierzętami, które można spotkać tylko tutaj, zapadają na zawsze w pamięć- manty do tej pory towarzysza nam w snach.
Przemierzaliśmy Indonezję przez równe dwa miesiące, a tyle miejsc jeszcze zostało nam do zobaczenia (17tys. wysp!) i tyle ludzi do poznania (ponad 230mln!). Na pewno kiedyś tu wrócimy- odświeżyć wszystkie dobre wspomnienia, których mamy naprawdę mnóstwo i stworzyc nowe...
FOOD/ JEDZENIE/ COMIDA
Indonesian food is good. We loved it. We loved tofu and tempeh in any form or shape. Fried Tofu with garlic and tapioca that we tasted in Cileungsi still comes back in our conversations every now and then. There is no better snack than fried tempeh with a piece of chilli. We fell in love with nasi campur and it's local variations. Curry with lemongrass aroma makes my mouth water. I still try to figure out how to make this perfect sweet and spicy peanut sauce that they add to gado gado and serve with satay. And yes, we still do like rice- even after eating it every day for so many months:)
For a vegan traveller life in Indonesia is easy- almost as easy as in India. Off course, it can be tricky sometimes and you probably cannot escape from msg and other chemical addictions to the meals, but you can surely find many vegan options. There are fried snacks, there are green leafy veggies (sayur, kah kankun) and there is tofu and tempeh and the traditionally vegetarian (vegan if you order no egg) gado gado and it's variations (like fx lotek).
Jedzenie w Indonezji jest fantastyczne. Bez pamięci zakochaliśmy się w tych smakach a smażone tofu i tempe pochłanialiśmy bez opamiętania. Smażone tofu w posypce z tapioki i czosnku, które spróbowaliśmy w Cileungsi do tej pory śni się nam po nocach. /nie ma chyba lepszej przekąski niż smażone tempe ze świeżą papryczką chilli (dla odważnych). Na samą myśl o curry pachnącym trawą cytrynową mam odruch Masłowa. Tęsknię już za trudnym wyborem dodatków do mojego nasi campur. Cały czas zastanawiam się jaki jest sekret niepowtarzalnego smaku słodko- pikantnego sosu z orzeszków ziemnych, podawanego do satay oraz hojnie dodawanego do gado gado. Zdecydowanie była to podróż kulinarna. A dla ciekawych: Nie, ryż nadal nam się nie znudził!
Dobra wiadomość dla wegan i wegetarian jest taka, że w Indonezji z głodu nie umrą. Wiele jest potraw tradycyjnie wegańskich lub wegetariańskich (łatwych do zweganizowania). Oczywiście- i tu zdarzają si e nieporozumienia, ale zawsze w menu są jakieś smażone przekąski, tofu lub tempe, zielone liściaste warzywa z woka lub król wegetariańskich potraw w indonezji- Gado Gado (w wersji wegan bez jajka).
|
GADO GADO
|
|
Accomodation in Indonesia can vary from super nice and very cheap to expensive and low standard at the same time. Sometimes it's necesary to walk a while around and ask for the good price, but usuallu it's worth the effort- in the small streets hide surprizes like cozy small and cheap guesthouses. The small islands are often more expensive in terms of accomodation.
Noclegi w Indonezji mogą się znacznie różnić. Czasem piękne i czyste hotele są tańsze niż te wielkie, popularne ale o niskim standardzie. Warto schodzić czasem podeszwy w poszukiwaniu czegoś ekonomicznego- w małych, rzadko uczęszczanych uliczkach kryją się prawdziwe perełki w postaci małych, przytulnych, rodzinnych pensjonatów. Istnieje też proporcja ceny noclegu do wielkości wyspy, na której się znajduje- im mniejsza, tym jest drożej!
|
Travelling around Indonesa was hell. Not because of the comfort of the trip- it's like anywhere else in Asia. Mostly loooong. But it cost us a lot of stress figuring things out, trying to get a fair price, not beeing thrown away from the bus before reaching the destination, because the driver had a pact with local taxi drivers.
Podróżowanie po Indonezji to koszmar. I nie chodzi tu o komfort przejazdów- pod tym względem nie jest tu inaczej niż w pozostałych krajach azjatyckich. Do niesamowicie długich podróży można się przyzwyczaić, 250km w siedem godzin z czasem staje się znakomitym wynikiem. Drzazgą w oku okazała się organizacja transportu, trudności w uzyskaniu wartościowych informacji, nerwy spowodowane niekończącymi się przekrętami na cenach oraz ciągłe wypytywanie, czy aby na pewno miejsce gdzie nas wysadza szofer, jest tym, gdzie chcieliśmy dotrzeć, a nie postojem taksówek oddalonym o 10km od naszego celu- bo szofer ma układy z taksówkarzami...
OTHER
|
|
|
|
*some of the pics were taken by Laure
No hay comentarios:
Publicar un comentario