martes, 13 de enero de 2015

DILI, LA CAPITAL DE TIMOR LESTE.

Dili me sorprendió nada mas llegar en cuanto me subí al primer "microlet" o lo que viene a ser lo mismo, furgonetas de trasporte público(privadas) en la que sonaba a todo trapo canciones revolucionaras en portugués a favor de la independencia de Timor Leste. Este gesto quizás ya insignificante para muchos de los que se suben en esos microlet, me hizo recapacitar ante la idea de que me cruzaría en sus calles a muchos de esos hombres y mujeres que lucharon con tanto fervor por la independencia de este país contra el miserable imperialismo indonesio de años atrás. Esa música sería por tanto mi banda sonora en los siguientes días.
En Dili nos alojamos en el East Timor Backpakers, regentado por Rita, una mujer tremendamente amigable y en el cual nos sentimos como en casa. Conocimos a varios huéspedes, como a Michael o Aitor con los cuales descubrimos los entresijos de esta apasionante y peculiar ciudad llena de vida por los cuatro costados, que ofrece al transeúnte mercados, paseos por el borde del mar, parques en los que descansar, playas, museos y la opción de perderse entre los barrios mas humildes para darte de bruces con peleas de gallos o simplemente para encontrar la conversación de los lugareños.
Por el momento lo que mas me ha gustado fue la visita al Museo de la Resistencia Timorense, donde uno puede adentrarse en la historia de la guerra por la independencia de este pueblo acostumbrado a colonialismos e imperialismo desde tiempos inmemorables, pero que mostraron una dignidad y una lucha incansable, hasta su hoy joven libertad.
Dili por tanto es todo eso que un país tan nuevo como este puede ofrecer, un amasijo de vida dispuesta a encontrarse consigo misma y con el Mundo.






























Dili, the capital of Timor Leste quite small and has this real smalltown character. There are two paralell main streets and some other, smaller inbetween. The center can be easily visited by walking, but taking the mikrolet- small private vans that make the public transport, is an experience itself. The city is beautifully placed at the beach and has a wonderfull sea passage with palm trees, sand and some colourful, tiny fisherman boats. It still is visible everywhere, that the country was strucked by the wars and is still under developement. There are some modern buildings, but most of the architecture is rather old and falling apart. The village-like character makes the city more accesible, people are glad to see tourists, although there are many international NGO workers from all over the world. 
We made so many new friends, like Michael or Ator while our first stay in Dili. We also met some local people who are more than glad to show around and tell a bit about the countries history. There is not so much sighteeing-wise, but the Resistance museum was really interesting. We walked around the city a lot, visited local markets with fish and fruit, watched people take their morning coffee at the small stands in the fisherman "harbour" even the long 8km to Cristo rey, passing by the beaches.

Dili, stolica Timoru Wschodniego to raczej małe miasto o wyjątkowo małomiasteczkowym charakterze. Dwie główne ulice poprzecinane są kilkoma mniejszymi. Centrum z łatwością można zwiedzić pieszo, chociaż przejażdżka mikroletem, czyli prywatnym busem służącym transportowi publicznemu to przygoda sama w sobie. Gubiąc się w uliczkach miasta spotkać można taplające się w błocie kanałów świnie, koguty na łańcuchach oraz kozy. Miasto rozciąga się wzdłuż plaży. Nadmorska promenada otoczona jest palmami, plaża choć zazwyczaj nadgryziona przez przypływ, daje wystarczająco dużo przestrzeni do spacerów i kąpieli a z zielenią przyplażowej trawy pięknie kontrastują małe, kolorowe rybackie łódki. Bardzo widoczne są powojenne zniszczenia. Mimo, że sporo tu nowych budynków, przeważają te stare, nieco sypiące się... Timor to kraj rozwijający się i jeszcze sporo jest tu do zrobienia ale nie można jego stolicy odebrać uroku. Bardzo przyjaźni są mieszkańcy Dili, bardzo skorzy do pogawędek z turystami, których jest tu naprawdę niewielu (nie licząc dużej liczby mieszkających tu pracowników międzynarodowych organizacji). 
Podczas naszego pierwszego pobytu w Dili poznaliśmy tu wiele wspaniałych osób- zarówno w hostelu, gdzie się zatrzymaliśmy, jak i na ulicy- tubylców, którzy tak chętnie nas zagadywali i zapraszali do siebie...
Bardzo ciekawe okazało się dla nas muzeum walki o wolność, oraz rozmowy z timorczykami o tym co przeżyli podczas okupacji indonezyjskiej oraz walki o niepodległość.
Naszym ulubionym zajęciem było jednak spacerowanie po mieście, ot tak, bez celu... odwiedzanie lokalnych targowisk, poranna kawa w porcie rybackim (czyt. na murku przy plaży) czy długie piesze wyprawy na plaże poza centrum, w tym 8km do Cristo Rey.

No hay comentarios:

Publicar un comentario