Abandonamos el estado Queensland y nos adentrámos en el estado de New South Wales, en una autocaravana que conducía Nico, con el compartiríamos gastos. El destino era Byron Bay ,su ambiente y sus playas.
Aquí en Byron Bay decidimos acampar en un bosque cercano, en cual habitaba Dan uno de esos mal llamados sin techo, que si bien nos recibió la primera noche con un cuchillo al final se convirtió en gran anfitrión.
Durante tres días disfrutamos de las playas y de reencontrarnos con nuestra amiga Rocío de Sevilla, que casualmente pasaba allí sus vacaciones visitando a un hermano suyo. Junto a ella pasamos los mejores momentos en este lugar, compartiendo tardes de playa, caminatas, risas y una birrilla para rememorar viejos tiempos.
Byron Bay, tenía cierto ambiente, una mezcla de aspecto hippie y juventud buscando juerga y acción. Aquí se palpa en la calle el bullicio del verano, las noches alocadas, la música callejera o las tendencias alternativas. Pero sin duda sus playas y el verdor de su contorno es lo que mas nos llamó la atención.
Byron Bay quedará marcado por nuestra experiencia durmiendo en el bosque y sobre todo, por los buenos ratos compartido con Rocío.
Byron Bay is the hippie spot on the coastal ma of Australia... well I guess all the hippies are hidding in the small communities outside of the town, because all we ever found was a bunch of german tourists and some drunken australian hipsters.... and not that there is something wrong with that and not that we didn't like the place... the reality just didn't live up to the expectations that we had. But only for a short while. Byron Bay and the whole surroundings is just beautiful. And the weather was just perfect, and we had an old friend to share the lovely moments! Rocio from Seville was visiting her brother near Byron Bay and she found time to spend with us driving around from beach to beach, exploring the best places! We even visited the most easterly point of mainland Australia, the beautiful lighthouse and had some pick nicks in the green! We stayed in a tent that we opened sauvage in the bushes, alongside other backpackers, who didn't mind saving up on the overly expensive accomodation.
Byro Bay miało być miejscówką w prawdziwym hipisowym klimacie... okazała się raczej hipsterska! Prawdziwi hipisi schowali się w okolicznych lasach i mniejszych miejscowościach, a miasteczko opanowała pijana australijska młodzież (hehehe) i tabuny niemieckich turystów:) Rozczarowanie Byron Bay szybko nam jednak minęło, bo jest tu niezwykle pięknie. Plaże są cudowne a widoki zapierają dech. Spaliśmy pod namiotem na dzikim polu namiotowym, które miało chyba więcej mieszkańców, niż te płatne (czyżby cena kogoś odstraszała?). Mieliśmy też szczęście, bo akurat całkiem niedaleko wakacje u rodziny spędzała nasza znajoma z Sewilli, Rocio. Wraz z nią spędziliśmy kilka dni na odkrywaniu najlepszych okolicznych plaż, wspinaczkach do punktów widokowych, piknikach i oczywiście byczeniu się na białym piasku i zimnych kąpielach w oceanie. Tuż obok Byron Bay znajduje się przepiękna latarnia, a po drodze do niej najbardziej na wschód wysunięty punkt kontynentu australijskiego.
Aquí en Byron Bay decidimos acampar en un bosque cercano, en cual habitaba Dan uno de esos mal llamados sin techo, que si bien nos recibió la primera noche con un cuchillo al final se convirtió en gran anfitrión.
Durante tres días disfrutamos de las playas y de reencontrarnos con nuestra amiga Rocío de Sevilla, que casualmente pasaba allí sus vacaciones visitando a un hermano suyo. Junto a ella pasamos los mejores momentos en este lugar, compartiendo tardes de playa, caminatas, risas y una birrilla para rememorar viejos tiempos.
Byron Bay, tenía cierto ambiente, una mezcla de aspecto hippie y juventud buscando juerga y acción. Aquí se palpa en la calle el bullicio del verano, las noches alocadas, la música callejera o las tendencias alternativas. Pero sin duda sus playas y el verdor de su contorno es lo que mas nos llamó la atención.
Byron Bay quedará marcado por nuestra experiencia durmiendo en el bosque y sobre todo, por los buenos ratos compartido con Rocío.
Byron Bay is the hippie spot on the coastal ma of Australia... well I guess all the hippies are hidding in the small communities outside of the town, because all we ever found was a bunch of german tourists and some drunken australian hipsters.... and not that there is something wrong with that and not that we didn't like the place... the reality just didn't live up to the expectations that we had. But only for a short while. Byron Bay and the whole surroundings is just beautiful. And the weather was just perfect, and we had an old friend to share the lovely moments! Rocio from Seville was visiting her brother near Byron Bay and she found time to spend with us driving around from beach to beach, exploring the best places! We even visited the most easterly point of mainland Australia, the beautiful lighthouse and had some pick nicks in the green! We stayed in a tent that we opened sauvage in the bushes, alongside other backpackers, who didn't mind saving up on the overly expensive accomodation.
Byro Bay miało być miejscówką w prawdziwym hipisowym klimacie... okazała się raczej hipsterska! Prawdziwi hipisi schowali się w okolicznych lasach i mniejszych miejscowościach, a miasteczko opanowała pijana australijska młodzież (hehehe) i tabuny niemieckich turystów:) Rozczarowanie Byron Bay szybko nam jednak minęło, bo jest tu niezwykle pięknie. Plaże są cudowne a widoki zapierają dech. Spaliśmy pod namiotem na dzikim polu namiotowym, które miało chyba więcej mieszkańców, niż te płatne (czyżby cena kogoś odstraszała?). Mieliśmy też szczęście, bo akurat całkiem niedaleko wakacje u rodziny spędzała nasza znajoma z Sewilli, Rocio. Wraz z nią spędziliśmy kilka dni na odkrywaniu najlepszych okolicznych plaż, wspinaczkach do punktów widokowych, piknikach i oczywiście byczeniu się na białym piasku i zimnych kąpielach w oceanie. Tuż obok Byron Bay znajduje się przepiękna latarnia, a po drodze do niej najbardziej na wschód wysunięty punkt kontynentu australijskiego.