jueves, 9 de junio de 2016

GUÁPILES Y EL RÍO TORTUGUERO.

En las cercanías de Guápiles, concretamente en Pueblo Nuevo,  Zulay y su marido Francisco nos habían invitado vía couchsurfing a pasar un tiempo en su afable y colorida casa. Ese hogar, era un paraíso de mariposas, un hotel de pájaros y un lugar donde la sonrisa de Zulay lo inundaba todo. 
Y fue desde aquí en Guápiles desde donde emprendimos rumbo hacia el que sería nuestro siguiente destino: Tortuguero. Tomamos dos buses, mientras surcábamos esas tierras llenas de plantaciones bananeras, para al fin llegar a La Pavona, punto de amarre de las barcas que emprenden el camino hacia Tortuguero.
El recorrido en barca de casi dos horas a través del río Tortuguero fue simplemente fascinante. El trayecto se coloreaba de fauna y flora, mientras la barca esquivaba los cauces bajos provocados por la larga sequía en la zona. 
Pudimos contemplar en nuestro recorrido desde cocodrilos, monos, iguanas, perezosos, lagartos a innumerables clases de pájaros durante las amenas dos horas que tardamos en recorrer aquel cauce vía a ese paraíso natural, llamado Tortuguero.

Con Zulay en la puerta de su Casa.
















Couchsurfing brought us to another fantastic place. In the outskirts of Guapiles we were invited to stay with Zulay and her husband in their tiny, colourfull house, sharing space and dinner with two more couchsurfers.
From there we took a local bus that took us on a trip between banana plantations and small villages all the way to La Pavona. There we boarded a tiny boat on Tortuguero river.
The dry season this year was abnormally long and extremely dry, so the river was abnormally low in water, which meant, that the boat trip was about to be much longer and difficult (oh, yeah... it also meant several severe enviromental issues...). 
Tortuguero river was beautiful. It´s actually a whole system of channels and small rivers that cut through the  jungle, full of wild animals like crocodiles, monkeys, turtles and tucans, who all don´t seem to be bothered by all the boats that invaded their natural habitat with all the noise and tourists taking pictures (yes, us too!). The trip was like a visit to another, hidden world. The trees on both banks of the river were like walls to a beautiful kingdom of nature, where humans are not allowed to enter. But we got a glimpse of it looking at the guards: a whole army of herons, kingfishers, turtles, iguanas and crocodiles who observed us as we slowly passed the hidden treasures of the exotic rainforest....
Rio Torutuguero is pure magic and hopefully the intense turism will not do it to much harm... hopefully!

Couchsurfing po raz kolejny skierował nasze kroki w niezapomniane miejsce. Na przedmieściach miasta Guapiles spędziliśmy noc u Zulay (i jej męża), w jej maleńkim kolorowym domku wypełnionym motylami, księżniczkami i tysiącem bibelotów oraz własnoręcznie robionych ozdób. Niewielką przestrzeń oraz olbrzymią kolację dzieliliśmy z dwoma innymi couchsurferami, czyli w najlepszym możliwym couchsurfingowym stylu: ciasno, różnorodnie i wesoło.
Z Guapiles ruszyliśmy lokalnym autobusem w stronę La Pavona. Nie jest to wielka odległość pod względem kilometrów ale, typowo dla tego regionu świata, podróż zabiera mnóstwo czasu. Oczywiście fakt, że autobus wlecze się niemiłosiernie, jest wiadomością pozytywną. My naprawdę uwielbiamy te długie godziny spędzone na niewygodnych siedzeniach pokrytych skaja. Daje to niepowtarzalną możliwość medytacji krajobrazów zmieniających się za oknem oraz przyjrzeniu się ludziom w autobusie, temu jak się zachowują, co jedzą, o czym rozmawiają, w co się ubierają.... 
Droga do La Pavona to kilometry bananowych plantacji poprzecinane bagnami (w których pluskają się krokodyle) oraz maleńkie wioski złożone z maleńkich kolorowych domków.
W La Pavona, nad brzegiem rzeki Tortuguero oczekując na łódkę, którą mieliśmy pokonać resztę trasy, dowiedzieliśmy się jak tragiczne są skutki tegorocznej suszy. Od wielu lat stan wody nie był tak niski- co ma wpływ nie tylko na czas oczekiwania na łódkę oraz czas podróży, ale przede wszystkim na cały ten niepowtarzalny ekosystem (co zdaje się umknęło uwadze niektórym pasażerom). 
Rzeka Tortuguero w tym odcinku to tak naprawdę cały system mniejszych strumyków i kanałów łączących się w wielką deltę, przecinającą dziewiczą dżunglę.
To morze dzikiej zieleni całkowicie nas urzekło. Czuliśmy się trochę jak intruzi w magicznym królestwie natury. Z obu stron od tej zielonej twierdzy odgradzał nas mur stworzony przez gęstą roślinność i olbrzymie drzewa. Straż pełniła cała rzesza dzikich zwierząt, od żółwi i jaszczurek, przez ptaki, małpy aż po nieruchome krokodyle obserwujące nas bacznie ze swych posterunków na blotnisym brzegu. W tym krajobrazie można się całkowicie zatracić, zapomnieć o cywilizacji (o której jednak przypominają od czasu do czasu mijające nas łodzie) i dać się uwieść Matce Naturze.

No hay comentarios:

Publicar un comentario