jueves, 29 de junio de 2017

LA GRAN SABANA VENEZOLANA.



Tras nuestra apasionante y emblemática ascensión al Roraima, nos dispusimos a seguir conociendo parte de la Gran Sabana Venezolana.
Primero tuvimos la oportunidad de disfrutar de las bondades en San Francisco de Yuruaní, en la comunidad de Kamarakapay. Aquí aprovechamos para ir a la impresionante cortina del río Yuruaní que a su paso por las cercanías de esta comunidad regala un espectáculo natural impresionante.
Además tuvimos la suerte de que unos compañeros de ascensión al Tepuy Roraima, Eleuterio, Carlos y Gustavo nos invitaran a recorrer en su carro la ruta entre San Francisco y Santa Elena de Uarien, situado este en la frontera de Brasil.
Este recorrido fue fastuoso, la Gran Sabana, se dibujaba en el horizonte perfilada por Tepuyes en el Parque Nacional Canaima. La Gran Sabana es un océano verde, quebrantado solo por las montañas mas antiguas del planeta, los Tepuys.
En Santa Elena de Uarién, estuvimos una noche en casa de Gustavo compartiendo con nuestros compañeros de aventuras y luego dos días mas, bajo la hospitalidad de Lena y su hijo Damian, quien nos recibió vía couchsurfing para abrirnos las puertas de su hogar y de sus vidas.
Fueron días tranquilos, de buena compañía, charlas y sobre todo de compartir y disfrutar la hospitalidad que ellos nos brindaron. Fue la mejor despedida para poder dejar atrás 3 meses de aventuras en Venezuela.

























The tepuys are definately the highlight of our visit to Gran Sabana, but the venezuelan savannah region has so much more to offer. The green, wide plains are amazing. Even before we started our trek to Roraima, we tried to see as much of the savannah as we could. We went for a walk aroud San Francisco de Yuruani, which was our starting point on the Roraima adventure. The beautiful waterfall Salto Arapena is actually not that far from the town, so a trek to it was a great way to warm up before climbing the tepuy.
After Roraima, we joined our new friends that we made in base camp Eleuterio, Carlos and Gustavo. On our way to Santa Elena de Uairen we had a chance to hear stories about Gran Sabana and see some of the best sights, like the silhouette of ¨Indio acostado¨' Tepuy Chirikayen. Gustavo, who is a guide in Sabana, also invited us to spend a night at his house, togheter with the two other guys  which gave us another bunch of great memories.
Santa Elena de Uairen was our last stop on our Venezuelan adventure. And honestly, we were so exhausted that we swapped sightseeing for a good sleeping session in order to get back to life. Here in Santa Elena, CS proved to be the best friend matcher ever. Our host, Lena and her son Damian were absolutely the best!

***********************************************************

La Gran Sabana jest słynna dzięki tepuy, czyli czyli górom o płaskich szczytach. Wokół tepuy rozciąga się jednak ogromny, zielony płaskowyż, poprzedzierany rzekami i porośnięty trawami, a czasem też palmami Moriche. Zanim jeszcze ruszyliśmy na Roraime, postanowiliśmy zwiedzić okolice San Francisco de Yuruani. Spacer do pobliskich wodospadów nie był długi (ok 4km w jedną stronę), więc postanowiliśmy że będzie to nasza rozgrzewka przed wspinaczką. Sabana jest niesamowita, a wodospad Salto Arapena stał się dla nas placem zabaw na całe popołudnie.
Zwiedzanie sawanny kontynuowaliśmy też po Roraimie. Poznani w bazie Eleuterio, Carlos oraz ich przewodnik Gustavo, podwieźli nas do Santa Elena de Uairen, po drodze zatrzymując się przy emblematycznych miejscach, takich jak punkt widokowy na ¨Lezacego Indianina¨ czyli Tepuy Chirikayen. Gustavo uraczył nas milionem opowieści i legend z jego ukochanej sawanny a następnie zaprosił do swojego domu na noc!
Następnego dnia CS i łut szczęścia połączył nas z Leną oraz jej synem Damianem. Po przespaniu co najmniej doby w celach regeneracyjnych po przygodzie na Roraimie, spędziliśmy tu kilka spokojnych, leniwych dni- naszych ostatnich w Wenezueli.

jueves, 22 de junio de 2017

TEPUY RORAIMA, LAS VISTAS DESDE LA CIMA.


Estar en la cima del Roraima, es algo único, eso es indudable, pero el vértigo de mirar al horizonte es aún mas impresionante. 
Para el pueblo de los Pemones, los nativos de esta zona, Roraima, la mitología y las leyendas van de la mano. Para poder ascender hacia la cima del Roraima, es necesario orar a la Madre Tierra, pidiendo el permiso necesario para llegar a ese "Mundo Perdido" y según su mitología en la pared de ascenso hay una puerta de energía que podría llevarte a comunicar con seres de otros mundos.
La cima es sagrada, los pemones, sólo te guían hacía ella con la única obligatoriedad de respetar el tepuy y su cima. Una vez allí, un sólo grito puede despertar la lluvia o la oscuridad.
Nosotros oramos a la Pachamama antes de encumbrar, ofreciendo al Tepuy todo nuestro respeto y admiración. Roraima nos devolvió mucho mas de lo que pudiéramos haber soñado.
Las nubes dudan a menudo de ascender hasta la cima, se quedan impertérritas, allí formando un océano de color blanco y azul, capaz de hacerte soñar con volar.
El perfil del tepuy, frontera física entre la tierra firme y el paraíso, muestra en sus ventanas la osadía de los tepuyes vecinos, como el Kukenán. Ese horizonte de cimas jugando con las nubes es una imagen imborrable, una imagen dolorosamente hermosa.
Nos acercamos varias veces al abismo, con la única certeza de que lo que veían nuestros ojos, era algo efímero, pero tan antiguo como la Madre la Tierra. 
No puedo explicar esa brisa en la cara, ese olor a libertad tan puro, ese deseo loco de volar o esa sonrisa marcada a pinceladas de vida en nuestros rostros. 
Quizá fue el esfuerzo por haber alcanzado la cima, o quizá fue que allí, de una manera inexplicable para nosotros, nos transportamos a un mundo tan antiguo que el amor y la energía lo empapaba todo. En cualquier caso, he guardado con esmero, esas sensaciones en lo mas profundo de mi ser.
Pocas veces en la vida, podré volver a ver tan cerca la lejanía.






























¨If your energy is not right, the window won´t open¨, said Karla, our guide. And it´s true- the mountain only shares the beautiful views, when you are ready to take them in. Roraima magically covers with a tight pillow of clouds sometimes, and then opens again with the rays of sunshine going through the thick white layers to finish the show with clear skies, and views over the green savannah. It´s a true spectacle, and the weather can change within a few seconds from heavy rain to perfect visibility. And it´s true, that in the worst moments, when we had some issues with the main guide of the group, that our small group was attached to, the sky was mostly gray ;) But even the most rainy, clouded moments on the summit were beautiful and we are more than grateful to have been able to experience the magic...

************************

¨Gora wyczuwa waszą energię, jeśli  coś jest nie tak, okno się nie otworzy¨, stwierdziła Karla, nasza przewodniczka, zanim jeszcze weszliśmy na szczyt.  Szybko okazało się, że miała rację- góra obnaża się tylko wtedy, gdy jesteśmy gotowi zobaczyć jej piękno. 
Mieliśmy podczas pobytu kilka nieprzyjemnych momentów spowodowanych nieporozumieniem z głównym przewodnikiem grupy (nasza maleńka grupka z Karlą na czele została podłączona pod większą wyprawę, co nie było dobrym rozwiązaniem dla naszej mniejszości). To właśnie wtedy lało najbardziej. Rozpadało się też kiedy kierownik wyprawy zgubił jedną z uczestniczek. Chmurzyło się i padało, kiedy grupa nie czekała na najwolniejszych uczestników i kiedy ktoś zachowywał się głośno, zapominając że jest w zaczarowanej krainie. 
Wierzcie mi, albo nie- ale te zmiany pogody naprawdę zachodzą błyskawicznie! ;)
Pogodowe okno na Roraimie może się otworzyć w przeciągu kilku minut. Całkowicie szare niebo, pokryte gęstą kołdrą chmur zamienia się w wielki, czysty błękit królujący ponad zielona sawanną. A wszystko to dzieje się kiedy ty odwracasz się na chwileczkę, aby trzasnąć fotkę z drugiej strony. To nieprzewidywalny spektakl- taneczne show wiatru, tęczy, deszczu i słońca. Ale nieważne, czy na Roraimie pada, czy jest słonecznie- jest zawsze pięknie i jesteśmy szczęśliwi, że mogliśmy doświadczyć tej magii.