miércoles, 21 de junio de 2017

LA CIMA DEL MONTE RORAIMA, EL MUNDO PERDIDO DE LA MADRE DE TODAS LAS AGUAS.

La Cima del Monte Roraima, es quizá inexplicable con palabras, pero si con sentimientos.
Cuando uno hace cumbre, cuando uno abandona el camino por la meta, el esfuerzo, el sudor y la angustia se transforman en felicidad. Pero en Roraima, la felicidad viene acompañada de algo mas hermoso aún, que es la sensación única de estar en un Mundo Perdido.
Cuando el explorador Sir Robert Hermann Schomburgk dio a conocer este lugar insólito, inspiraron a Arthur Conan Doyle a escribir su novela "El Mundo Perdido", basándose en la cima del Tepuy Roraima. En la novela se descubría un Mundo habitado por dinosaurios y plantas prehistóricas......
Al haber hecho cumbre y alzar la vista, y sin haber leído aún la novela, pensé casi lo mismo. Que estaba ante el mundo mas perdido y extraño al que mi pies me había llevado. Juro que no vi dinosaurios, pero no digo que no vi la prehistoria bajo mis huellas.
La cima es un lugar entre inhóspito y asombroso. La curiosidad lo llena todo, las rocas, las aguas, las plantas, los animales, nada se escapa ante el ímpetu de querer ver mas allá.
Minerales, cuevas, arroyos, colores, plantas, animales, rocas son los motivos de las sonrisas de cada "explorador" que ha logrado el objetivo de llegar hasta el Olimpo de los Pemones.
La mitología de los pemones sobrevuela cada instante, la belleza natural supura con cada parpadeo, la sensación especial de estar allí te engrandece y al mismo tiempo te empequeñece en la historia, de esta madre nuestra, la Tierra.
Dos mil millones de años geológicos se presentan en forma de arenisca ante nuestro tacto, ante nuestra vista. Aquí se fecundan todas las aguas, de aquí emanan las aguas que llegaran al Orinoco, al Amazonas y al Essequibo, los tres gigantes de América del Sur. Beber esas aguas con las manos llenas de felicidad es beber basicamente la historia de nuestra vida. Introducirse en ella te transporta a la paz mas eterna, el comienzo de todo.
Durante dos días y dos noches vigilados por el cosmos, pudimos disfrutar de la efímera experiencia de haber estado al menos viajando en el tiempo, viajando hacia el futuro. Aquí la historia está escrita en la sencilla forma de un paisaje inquietante, en el color y forma de unas plantas coloreadas con antiguas pinceladas, con el salto monumental de unos escasos centímetros de unas ranas oscuras como el arcoiris, aquí la historia sólo tiene una página, la del comienzo de lo que hoy es un Mundo Perdido, pero que alguna vez fue ese Mundo nuevo que se abrió ante los ojos de su creadora, la Madre Naturaleza.
Creo que salte mil veces, corrí, me tumbé, me arrodille, dormí pegado al calor de las rocas, mire con miedo al horizonte e incluso sonreí a quienes compartieron esta parte inexplicable en palabras de mi vida.....
GRACIAS RORAIMA POR TODO, TÚ NO ERES EL MUNDO PERDIDO, LOS PERDIDOS SOMOS NOSOTROS. APRENDÍ LA LECCIÓN.




































When Arthur Conan Doyle wrote his wrote his novel ¨The lost world¨, his inspiration came from the first (western) expedition to the top of Roraima in 1884. Although you will not find dinosaurs here, it is a lost world indeed. The landscape is harsh, grey and raw. Mostly bare rocks, covered with algaes, hundreds of puddles in the sharp cuts in the stone flooring. It looks like the whole top of Roraima has been scratched by some giant monster- the erosion makes the views exceptional. The vegetation is very spare, and many of the plants and animals are endemic only for the plateau of tepuys. There are also two plants that only grow on Roraima. Finding animals here is not easy, but we were lucky to see the celebrity- Roraima rocky frog (anomaloglossus roraima), a species endemic to Roraima, which closest familiar lives in.... Africa (the other rare thing about it is that it cannot jump!). The ecosystem on the top of Roraima is very vulnerable. It is unique, but being exposed to winds and rain (almost every single day) and.... although it survived the two latter for hundreds thousands of years, now it has another enemy- the tourists. Roraima has become a very popular destiny in the past years, and even though the park has strict rules on the amount of people allowed to visit daily, the tourism is staring to take its toll. What we found great is that all the waste: organic, non organic and human must be carried back down and is then weighed, also- the backpacks are checked by the guards in order to find cristals taken from the top.
To me, the two days spent on the summit really seem like a dream. We crossed the border of clouds just before the top and found ourselves in the middle of the lost world. The old world. The world that is not ours, and we actually asked the mountain for permission to enter it. The world that is so uncommon that it seems unreal. A neverland, that might only have existed in my daydreams.... or did it?!

**************************************

Kiedy Sir Arthur Conan Doyle pisał swą fantastyczną opowieść o ¨Zaginionym Swiecie¨, inspirację czerpał z prawdziwej wyprawy, kiedy to pod koniec XIX wieku na szczyt Roraimy po raz pierwszy weszli ludzie z zachodu i odkryli tam stary, zapomniany świat.... Co prawda na próżno szukać na szczycie dinozaurów o których pisze Doyle, ale jest tu kilka gatunków roślin i zwierząt endemicznych tylko dla tepuy oraz wyłącznie
dla Roraimy- jak np. prehistoryczny gatunek żaby, która co prawda nie potrafi skakać, ale za to ma krewnych w Afryce. Ekosystem na szycie jest bardzo delikatny. Przetrwał miliony lat nieprzerwanych deszczy (pada tu codziennie) oraz silnej erozji spowodowanej wiatrem, ale ostatnio ma nowego, silnego przeciwnika- turystę. Roraima stała się bardzo popularna atrakcją turystyczną, mimo trudnego dostępu do niej (a może właśnie przez te trudności?). Na szczycie jest czasami naprawdę tłoczno, mimo to władze parku starają się chronić ten niezwykły twór natury jak mogą. Wszystko co się wnosi na górę, musi wrócić na dół: odpady organiczne jak i nieorganiczne a nawet ludzkie odchody... wszystko ważone jest po zejściu w siedzibie parku. Kontrolowane są także plecaki- bo lepkie ręce turystów nazbyt często przylepiają się do kryształów, które znaleźć można na szczycie...
Zaginiony świat Roraimy sprawił na nas ogromne wrażenie. Czasami wydaje nam się, że ta podróż nigdy się nie wydarzyła, że była tylko surrealistycznym wytworem naszej wyobraźni. Po trzech dniach ciężkiej wspinaczki, w słońcu, pocie i otoczeni zielenią sawanny, przekroczyliśmy trzeciego dnia barierę chmur i znaleźliśmy się w innej rzeczywistości. Krajobraz na górze jest zupełnie nieoczekiwany, surowy, szary, kamienisty. Góra jest prawie płaska, jednak jej powierzchnia porozdzierana jest głębokimi szczelinami i kanionami wyrzeźbionymi przez miliony lat erozji. Roślinności prawie brak a goła czerń skał kontrastuje tylko czasem z delikatnie różowym piaskiem albo żółtymi algami pokrywającymi ściany maleńkich, naturalnych basenów wodnych. Krajobraz jest kosmiczny. To królestwo krasnoludów i gnomów (jakie to dziwne że podobny krajobraz stworzył podobne wierzenia w Islandii!). Niebo przez większość czasu pozostaje szare, pokryte grubą warstwą chmur, a kiedy leje, deszcz bije po twarzy z całą ogromną siłą wiatru, który na płaskiej Rorajmie hula bez ograniczeń. Kiedy jednak pojawia się słońce, grzeje ono mocno łącząc swe moce z parą unoszącą się z kałuży i rzek- jest duszno i nieprzyjemnie ale tylko wtedy widać naprawdę zieleń znikomej roślinności.
Nadal nie wierzę że tam byliśmy- w starym świecie. Świecie który nie należy do nas. Krainie ze snów ukryta za chmurami. Niedostępnej i nieprzyjaznej. Przypominającej senną jawę... ale to wszystko się przecież wydarzyło?

1 comentario:

  1. Te envidio sanamente Hector. Llevo muchos años deseando ir, ese es el tipo de viaje que me encandila, algún día será, solamente espero no ser por entonces muy mayor para que las fuerzas me alcancen. Un abrazo.

    ResponderEliminar