lunes, 18 de mayo de 2015

OSOS MARINOS EN WELLINGTON.

El último día en Nueva Zelanda lo pasamos de nuevo en Wellintong, hospedados de nuevo por Hannah y Liam, con los que decidimos hacer una excursión de varias horas recorriendo la costa.
En la Reserva Marítima de las costas de Wellintong, nos encontramos con la sorpresa de poder observar de cerca ¡OSOS MARINOS!, allí habita una colonia numerosa de estos animales. Poder ver estos animales, provoco en nosotros cuatro, una de esas sonrisas cómplices que sabes que serán recordadas para siempre.
Vimos unos diez individuos de estos hermosos animales, varios tomaban el sol en las rocas o la orilla pedregosa de la playa y algunos mas nadaban en busca de su alimento diario. Contemplar este espectáculo natural nos lleno de nuevo de vida, de entusiasmo y de felicidad, porque era la primera vez que los veíamos y porque sin duda convirtieron nuestro periplo por Nueva Zelanda en especial.
¡GRACIAS LIAM Y HANNAH POR LA EXPERIENCIA Y VUESTRA HOSPITALIDAD!.


























The last day in NZ was another mindblowing adventure:) Hannah and Liam took us on a looong walk a bit outside of Wellington. It was Hectors dream to see seals, while in NZ and apparently they always come to the Red Rocks i the marine reserve. We were lucky- we did see many fur seals sunbathing on the rocks. But the fur seals were just a part of the happiness that was our share on that day. The walk was incredible also for the views, the smell of the salty water and the good people we could share it with:)

Hector uparł się na to, aby podczas wycieczki do NZ zobaczyć foki. Udało nam to się dopiero ostatniego dnia, w Wellington ale za to w pięknym stylu:)
Hannah i Liam zabrali nas na przedmieścia miasta, gdzie zaczynają się morskie rezerwaty. Tutaj, po długim spacerze wzdłuż skał udało nam się wypatrzyć liczącą kilka osobników grupkę fok nowozelandzkich (należących do rodziny uchatkowatych). Foki nie bardzo obeszła nasza obecność, za to my na ich widok piszczeliśmy jak dzieciaki (no dobra, Hector piszczał, ja zakrywałam nos, bo foki proszę państwa śmierdzą okrutnie!!!)
No ale przechadzka była udana nie tylko dzięki tym tłustym śmierdzielom:), dzień spędzony w słońcu, nad morzem i w doborowym towarzystwie to zawsze dzień udany!

TONGARIRO NATIONAL PARK.

IMPRESIONANTE, así escrito en mayúsculas es la única forma que tengo de expresar el espectáculo del que fuimos testigos durante nuestra estancia en el TONGARIRO NATIONAL PARK.
En este increíble lugar los volcanes RUAPHEU, TONGARIRO y NGAURUHOE regalan una panorámica geológica excepcional. El clima de la zona, la flora y el color de aquel lugar son únicos, los suspiros al caminar convierten el aire frío en soplos de vida pura y la historia de este lugar lleno de vida en sus entrañas, te invita, a no desaprovechar ni un segundo de tu existencia.
El cuento diario que se traen las nubes y los volcanes y que provocan estampas impresionantes, te inspiran a descubrirlos sin temor, ademas el color de aquel lugar, que parece una paleta de un artista llenan tus pasos de deseos y cuentos mágicos, de sueños por realizar y de metas inalcanzables.

No tuvimos el tiempo necesario que se debe para atravesar a pie este lugar, pero si la vida nos lo permite en futuros sueños, volveremos sin ningún genero de dudas.




































Tongariro National Park was definately the highlight of our trip to NZ. A bitter sweet highlight... We really wanted to do the 20km long Tongariro crossig,but during the whole week, that we spent in approximity of the vulcano, the weather was bad, really really bad.... the rain was pouring down non stop and the volcanos were covered with a thick layer of clouds so the visibility was close to zero... We had to change our plans and go for some shorter tracks on our last day in the region. And it was a blast!!!!! The sky cleared up on that day, we could see all the three craters of RUAPHEU, TONGARIRO and NGAURUHOE volcanoes hiding behind a light cover of white clouds, that still let some of the rays of morning sun pass by...
Also the walk in the forest was something extraoridinary... the sunshine was painting the most unbelievable desings on the moss covered trees!

Najbardziej pamiętną częścią podróży do NZ był dla nas pobyt w Parku Narodowym Tongariro. Mieliśmy co do tego miejsca wielkie plany, które jednak pokrzyżowała nam pogoda. Przez cały tydzień w parku lało jak z cebra a widoczność była bliska zera dzięki grubej powłoce chmur okalającej krater. Musieliśmy więc zrezygnować z długiego, 20- kilometrowego trekkingu. W zamian za to, ostatniego dnia, kiedy możliwa dla nas była wizyta w Tongariro, przejaśniło się i udało nam się zrobić kilka krótszych, łatwiejszych tras. Ruszyliśmy o brzasku, więc dane nam było obejrzeć w samotności niesamowity spektakl, gdzie główną rolę zagrały promienie słońca przebijające się przez czapę chmur, zbierających się nad jednym z wulkanów (a jest ich tutaj trzy i wszystkie są nadal aktywne, brrr:))